W obronie krzyża
Przyznam się, że dawniej uwielbiałem Puna za "rzeczywistość", ale jakoś później (około 1995) zacząłem dostrzegać płaskość i papierowość tego bohatera. Schemat akcji, tak jak zauważył to Brzozo, jest w kółko ten sam (teraz na myśl przychodzą mi Pokemony - nowy odcinek różnił się tylko nowym pokemonem); dla odmiany to walczył z arabami, lub prowadził taksówkę.
Trzeba też zaznaczyć, że TM-Semic postarał się kilka razy i można u nas znaleźć takie ciekawe pozycje jak:
Year One (1/96) - początki Pogromcy opowiadane z punktu widzenia jego pierwszego kolegi z duetu - McTeer'a
Warzone (3/93) - Frank undercover w rodzinie mafijnej w wykonaniu Chucka Dixona i Johna Romity Jr!
Suicide Run (2/96 - chyba 2/97) wielu autorów kilka wątków, tony wystrzelanej amunicji - ucieczka przez kilka tomów (kilkanaście zeszytów: Suicide Run, Pariah, Ostateczne Wejście) Punishera przed żądnymi jego głowy - oprychami, VIRGILem, Kapitanem Ameryka.
[ Dodano: 2007-08-10, 17:51 ]
:oops:Nie jestem pewna, czy wypada mi cytować:
ma ruda, chciałabym Cię osobiście poznać. Jesteś piękną osobą....
Nie potrafię jednak tego przemilczeć , tym bardziej że mogę najszczerzej sie zrewanżować i przyznać, że szczególnie cenię sobie opinie osób, które podziwiam i lubię (nawet jeżeli nie miałam okazji poznać osobiście;)).
Jeżeli już o tym pisałam to teraz mam okazję powtórzyć: to co zrobiłaś dla Małego jest naprawdę niezwykłe. Wiele razy zastanawiałam się, czy byłabym zdolna tak walczyć o zdrowie i życie swojej Puni i przyznam, ze mam wątpliwości. Uwielbiałam Punię(i nadal uwielbiam niestety już tylko we wspomnieniach) i mogę się nawet pochwalić, że nie tylko byłabym ale że byłam zdolna dla niej zaryzykowac swoje życie (załamał się pod nia lód na zamarzniętym zalewie a chwilę potem sama znalazłam się w takiej samej sytuacji)
A jednak nie jestem pewna czy potrafiłabym ją uratować gdyby chorowała tak długo i tak poważnie jak Twój Mały. Nie potrafie sobie nawet tego wyobrazić.
teraz przenoszę sie na wątek szczęsciarza Fionka:lol:
Ja słyszałam wersje o myszoskoczku a nie kosztaniczce...
W każdym razie Punia strasznie sie ucieszyła jak zobczyła Suzi i teraz obie no i Wrochemik sa razem.
Szkoda strasznie no ale może dzieki temu zdaży sie cud i ktoś weźmie i Punie i Suzi.
to chyba nie jest najważniejsze..
Dobrze, że przynajmniej teraz wyszło szydlo z baby, niż za jakiś czas, coś by jej odbiło, i przywiozłaby Suzi, gdy ta zdążyłaby się do niej przyzwyczaić.:roll:
jeśli chodzi o szczepienie to mam na myśli sprawdzenie w książeczce zdrowia
ecci - uważaj na siebie :loveu: mój mąż np. nie może wchodzić do sklepu
z wykładzinami bo nie może oddychać, niezłe chemikalia tam muszą być :roll:
dostałam odpowiedź od pani Moniki, która chce adoptować jamnisię Punię :
Witam, nie o czymś takim nie było mowy, a wyjeżdza w połowie kwietnia.
??? M.
:shake:
Czytałam wczoraj wypowiedź Dusje o Żabci ale jakos nie maiąłm jak napisać...
Kochana bardzo mnie rozśmieszyłaś tym pobieraniem j. holenderskiego przez Żabulkę :lol: Jesteś niesamowita i tak bardzo cieszę sie że Żabulka to bardzo pojętna panienka:loveu: Masz rękę do psiaków...i WIELKIE SERUSZKO!!!
Dusje Jesteś niesamowita że mimo zaufania do faceta Żabulki nie oddałaś.Z jednej strony zawsze można by było zabierać psiaki jak jednego sie odda na DT ale z drugiej to wiem że pokochałaś Żabulkę i teraz za żadne skarby jej nie oddasz.
Ja miałam to samo z Punią.Tyle czasu u mnie była i tak bardzo ją pokochałam że powiedzialm że nie oddam jej już.Ale w sercu zapadła mi Dianka i wiedziałam że jeśli Puni nie oddam nikomu Dianki nie będe miała szansy zabrać do siebie jednak byle komu nie mogłam tak poprostu ją wyadoptować.Dzięki morisowej znalazło się cudowne małżeństwo którzy pokochali Punie z całego serce a mi już wtedy nie było tak ciężko oddawać jejTym ludziom bo wiedziałam że Punia będzie miała jak w niebie tam a ja bede mogła pomóc innemu pieskowi...Diance:loveu:
I tu koło się zamknęło tak jak U Cioebie kochana...Teraz Dianka zostaje u mnie na zawsze bo jej chorej nikomu nie oddałabym a kocham ją jak swoją Romcię!!!
Dobrze wybrałaś i jestem Tobie niesamowicie wdzięczna za to co robisz dla tych wszystkich piesków!!!
Kochana Życze wszystkiego dobrego!!!
Współczuję. Ja czas od straty mojej Puni liczę już nie w miesiącach lecz w latach. Czy dzisiaj jest mi łatwiej niż ponad 2 lata temu. Chyba tak mimo, że wciąż nie potrafie o niej mysleć bez tego ogromnego żalu, że już jej tutaj nie ma. Muszą wystarczyć wspomnienia.
Domelek na pewno tam gdzie jest teraz jest szczęśliwy. Musimy w to wierzyć. Czy miałby Ci za złe, gdyby przy Tobie pojawił się jego następca? Myślę, że przeciwnie. Że wiedziałby, że by jak był dla Ciebie ważny i jak trudno Ci bez niego. Że to on nauczył Cię tej szczególnej miłości, której Ci teraz zabrakło. Nie będe Cię namawiać na następnego psa- o tym musisz zdecydować sama wtedy gdy będziesz na to gotowa. Ja podjęłam tę decyzję juz wtedy, gdy z lękiem myślałam, że kiedyś będę musiała pożegnać Punię. Tylko, że prawie do ostatniego dnia myślałam, ze to kiedyś to jeszcze bardzo długo. Ale to dzięki Puni moja Fraszka ma od 2 lat dom, w którym, mam nadzieje czuje szczęśliwa tak jak kiedyś Punia. Jestem tez przekonana, że to Punia wybrała dla mnie Fraszkę. Może kiedys Domelek zrobi to samo dla Ciebie?