teledyski do ściągnięcia Michaela Jacksona


W obronie krzyża

...nie wiem gdzie to moge napisac xP co w tym jest ze chcialam sobie sciagnac jakis film dokumentalny o mj po jego śmierci i... no nie moge, ogladam pierwsze 10min filmu (na chomikuj mozna ogladac pierwsze 10min filmu potem mozna wybrac czy sie chce sciągac :P) i dalej nie moge. zaczynaja mowic słowa "michael jackson zmarł (...)" i pokazują jakies ujęcia z nim i po prostu robi mi sie nie wiem jak to nazwac? słabo? nie moge patrzec na to, od razu wyłączam. nie wiem czy to dlatego ze wszysytkie te filmy zawsze maja w sobie cos takiego hm... zawsze muszą krytykowac michaela. a nawet jak nie krytykują tylko mówia o jego zyciu to tez nie moge na to patrzec. teledyski oglądam, filmy jak w nich grał oglądam, this is it po raz setny odtwarzam na komputerze ale dokumentalnych na jego temat nie moge znieść. przejzalam 4 różne filmy i nie moge sie otrząsnąc... ja chce zeby on żył :(



Dot.: Michael Jackson kiedyś, dzisiaj i "naprawdę" dzisiaj :D
  A ja właśnie zaczęłam ściągać teledyski Michaela i powiem, że aż dziwnie mi się zrobiło. :D Pamietam je z dzieciństwa jak niektóre momenty uwielbiałam i teraz jak to oglądam to łezka w oku się kręci, że poprzez te teledyski troszke wracam do cząski swojej psychiki z dzieciństwa. :D
Niesamowite.


No i mam pytanie za 100 pkt, kto mi powie jak nazywa się teledysk, w którym występuje Naomi Campbell? Pamiętam, że był w sepii i jakby kręcony w jakimś opuszczonym budynku przy drzwiach? :confused:



czytałam te całą Waszą dyskusje, i rozumiem tych fanów 'przed' że są rozżaleni, ale zrozumcie że fanów 'po' bolą niektóre słowa. niechce znou zaczynać nowej kłótni tylo poprstu napisałam moje zdanie ;)
ok teraz do tematu. ;) jak to się zaczęło? hmm. odkąd pamiętam dużo ray towarzyszyło mi imię i nazwisko 'Michael Jackson' a to w prasie, w mediach czy w stacjach telewizyjnych... znałam jego piosenki, co prawda te największe hity typu 'Billie Jean''Beat It' 'Thriller' 'Bad' 'Human Nature' czy ' Smooth Criminal' .. znałam też jego inne piosenki ale nie wiedziałam że są wykonywane przez Michaela ;) od zawsze szanowałam go, wiedziałam że jest królem popu, że ma tak wytoczony proces o molestowanie, że sie niby wybielił -ale w to nie wieżyłam.. Coś w środku podpowaidało mi żeby w to nie wieżyć.. Wiedziałam ze przekazał na cele charytatywne najwięcej pioeniędzy pośrdó wszystkich gwiazd, wiedziałam że był dobry.. Czułam to! No i przyszedł ten felerny 25 czerwca... W telewizji trąbili 'Nigdy Cie nie zapomnimy' itp.. no i cały dzień spędziłam na słuchaniu i golądaniu jego teledysków ;) bardzo mi się spodobały Jego piosenki, pościągałam sobie kilka [kilka miałam w telefonie, bj, bad, bi,bor,] ... w środku coś zabolało mie tak jakbym straciła kogoś bliskiego, w końcu jego muzyka i słowa 'Michael Jackson' towarzyszyłymi przez większą część mojegoo życia, szczegolnie głosno w 2005 roku.. no i musze sie przyznac ze nie oglądałam nawet pogrzebu, ale moja kolezanka która zainteresowała sie nim na miesiąc mówiła mi cały czas o nim, o pogrzebie i o paris.... no wiec obejrzalam sobie w internecie jej wypowiedź, i było mi jej bardzo szkoda, że straciła tatę. Nie interresowałam sie jego życiem osobistym... Kiedy byłam na obozie wszyscy słuchali piosenek Michaela.. [słuchali ich od dawna, ja często z nimi ich słuchałam np. przed treningami] no i pewnego dnia mój klega włączył 'you are not alone' no ale ze miałam dobry humor on mi powiedział 'wczuj sie'... i sie wczułam ;d bardzoooooo ;) w śrdoku zrobiło mi sie lepiej, jego głos mnie ukajał.. no i dni dalej leciały z muzyką Michaela...
we wrześniu, kiedy juz te plotki niemalże ucichły pokłociłam sie z przyjaciółką, która była dla mnie bardzo ważna... i zaczęłam ściągać dużo więcej piosenek Michaela.. we wszytskich sie zakochałam, ale większosc przecież znałam, tylko nie wiedziałam że to Jacksona... no i tak pokochałam go za twórczość - nie interesująć sie przy tym zyciem prywatnym ;) potem było This is it, zainteresowałam sie hoaxem, i przebywając tutaj na tym forum zaczęłam sie interesowac jego życiem prywatnym, a teraz wieże że żyje ;))
to tyle xdd



Dobrze, ze sa ludzie na tym forum, ktorzy mieli podobnie jak ja... szczegolnie Alers Niestety, jest mi bardzo ciezko zyc ze swiadomsocia, ze Michaela pokochalam dopiero po smierci... Nie potrafie sie z tym pogodzic i nigdy sie nie pogodze. I ciesze sie gdy inni nie dyskryminuja fanow ktorzy sa jego fanami od 25 czerwca... bo nam jest naprawde z tym trudno,a niektorzy komentarzami typu: "fani od jego smierci, nie sa prawdziwymi fanami i nigdy nie beda" (jak to zdanie napisalam to wybila godzina 23:26 ;((( ) , jeszcze nas dobijaja, nie mowie ze na tym forum tak ktos napisal, bo osobiscie sie nie doszukalam takiej informacji, ale w necie czasem natrafiam na takie komentarze... no ale jak to ze mna bylo to opowiem po krotce.

wiec, Michael Jackson byl po prostu odkad pamietam... ale nie w sensie, ze znalam jego piosenki itp, tylko wiedzialam, ze ktos taki jest (trudno byloby nie wiedziec), same slowa MICHAEL JACKSON to brzmi tak... no wiecie, jak klasa sama w sobie. Mozna powiedziec ze wiedzialam ze moonwalk jest jego i znalam niektore ruchy jego tanca, ogolnie kojarzylam go jako faceta w kapeluszu i garniaku Nigdy jednak nie wiedzialam, czy sie sam wybielil, czy byl chory, az po pewnym artykule z pudelka sprzed kilku miesiecy, postanowilam wejsc na wikipedie i zobaczyc jak to z tym naprawde jest. i przeczytalam ze byl chory, potem znalazma jakies komenatzre fanow ze naprawde byl chory na bielactwo i zaczelam sama tak uwazac, ale mnie to i tak niewiele obchodzilo. Niestety wczesniej nie bylam w stanie skojarzyc zadnej jego piosenki, a jak o nim poczytalam to widzialam, ze wydal plyte Thriller ktora okazala sie ogromnym sukcesem... jednak nie pokusilam sie zeby dalej sie w to wglebic i zobaczyc chociaz jak brzmi tytulowa piosenka, bo wtedy na pewno bym byla jego fanka przed smiercia...

czytalam o nim czasem na pudlu (juz tam nie wchodze chyba z miesiac, f.u.c.k. the press, Michael Jackson is the best! ) i byl mi totalnie obojetny, napisali na kilka dni przed smiercia ze chodzi w damskich ciuchach, to mowie, a niech sobie chodzi, co kogo to obchodzi. Michael po prostu zawsze byl, ale nie znalam go, wiec byl mi obojetny...

Az przyszedl dzien 25 czerwca. siedze sobie z siostra przy kompie z rana, a tu tata ogladajac telewizje nagle przychodzi i mowi: Michael Jackson nie zyje. A my obydwie razem: CO?! i mnie ta wiadomosc tak jakos niespodziewanie uderzyla, a przeciez wcale go nie znalam, wiec powinno mi byc to obojetne, jak do tej pory. nigdy nic do niego nie mialam, a jednak ta informacja jakos mna wstrzasnela, weszlysmy na pudelka i patrzymy a tam od raz news pierwszy od gory, ze nie zyje i jednak to prawda.... Skonczyla sie pewna era, jak to napisaly media, ktore wczesniej mowily o nim ze gnije, ze sie rozpada, ze odpadl mu nos i nie tylko (to dokladny cytat z pudla), a ja bylam wczesniej gotowa w to uwierzyc... ech, smutno sie zrobilo i gadalam o tym pozniej z kolezanka i mowie, szkoda go, ale i tak nie kojarze zadnej jego piosenki, a ona : ja tez.

Jednak potem ogladalam telewizje a tu tyle jego teledyskow, jak nigdy! na kazdym kanale cos o Michaelu. Zaczelam z nudow ogladac jego teledyski, programy o nim itp szczegolnie na MTV i co sie okazalo? ze z kazdym kolejnym teledyskiem galy mi coraz bardziej wychodzily na wierzch, bo wiekszosc tych piosenek znalam, tylko nie wiedzialam ze sa jego!!! jakie to bylo uczucie zawodu i rozgoryczenia. takie piosenki, ktore potrafilam z pamieci zaspiewac niektore (jak we are the world), okazaly sie jego utworami! a ja przez tyle lat zylam w niewiedzy kojarzac go ogolnie z zamaskowana twarza i odpadajacym nosem! to straszne uczucie zalu i smutku, zalu ktorego nigdy wczesniej nie czulam tak bardzo, towrzyszy mi do dzis i dlugo sie go nie pozbede.

od tamtej pory zaczelam sciagac jego piosenki na telefon, z kazdym dniem coraz wiecej go sluchalam i odkrywalam jego nowe wspaniale utwory, zaczelam ogladac filmiki na YT, olsnil mnie jego taniec, jego wyglad z przed 20 lat i wczesniej, nie wiedzialam, ze on byl taki przystojny kiedys! w ogole caly mnie oczarowal do tego stopnia, ze nie moglam wytrzymac kilku minut zeby o nim nie myslec, nawet jak bylam w kosciele, to sie nagle orientowalam, ze zamiast sie skupiac na mszy to mysle o Michaelu... Uzaleznilam sie od niego i kocham go bardzo, tylko pozostaje ten wielki zal, ze jego juz nie ma (choc wierzymy, przynajmniej na tym forum, ze zyje ciagle ). Mimo ze go nigdy wczesniej nie znalam, to beczalam po jego smierci jak bobr, pierwszy raz na tym pogrzebie-show jak Paris mowila do mikrofonu i potem jak spiewali Heal the world. pozniej juz beczalam sluchajac jego piosenek, a najbardziej 3 wrzesnia jak wiedzialam, ze zostal juz ostetcznie pochowany, w sluchawkach jak zasypialam, lecialo Will You be there i jak byla ta czesc mowiona na koncu, to sie rozbeczalam na maxa... no i po prostu jest on obecny teraz w kazdej godzinie mojego zycia, nie potrafie bez niego zyc, i ciesze sie ze moge byc jego fanka, tylko tak bardzo zaluje, ze dopiero teraz...

wybaczcie, ze wyszlo tak duzo pisania, mialo byc po krotce, ale przynajmniej opisalam chyba cala moja historie z Michaelem... mam nadzieje, ze rozumiecie, to co czuje ja i inni fani 'po smierci' (nie lubie tego okreslenia), ja tak zazdroszcze tym, ktorzy pisza ze lubia go od dziecinstwa itd. no, ale coz nic nie poradze, cieszmy sie ze jest nas, fanow, teraz jeszcze wiecej!