W obronie krzyża
Sprawdź, czy twoja ulica będzie dobrze odśnieżana !
( Dziennik Zachodni )
Przetarg na odśnieżanie mysłowickich ulic jest rozstrzygany raz na trzy lata. Jego wynik nie jest zaskoczeniem, ponieważ Zakład Oczyszczania Miasta, spółka zależna od gminy, jako jedyna zgłosiła swój udział. Nową umowę zawarto we wrześniu. Podobnie jak poprzednią podpisano ją na trzy lata - aż do ostatniego października 2010 roku. Wartość tego kontraktu wynosi ok. 11 mln zł.
Umowa jest tak skonstruowana, że im więcej śniegu spadnie, im niższe będą temperatury, a tym samym więcej pracy będą mieli pracownicy zakładu, tym wyższe będzie wynagrodzenie dla firmy. W porównaniu do ubiegłego roku, ZOM może liczyć na ok. 700 tys. zł więcej, czyli ok. 2,2 mln zł za zimowy sezon, który formalnie rozpoczął się 1 listopada, a skończy 15 kwietnia przyszłego roku.
Natężenie pracy i wynagrodzenie zależy od temperatury i opadów śniegu. I stopień (sto proc. stawki) to ciągłe opady śniegu, marznącego deszczu i gołoledź. II stopień utrudnień to brak opadów i temperatura poniżej 3 stopni Celsjusza (80 proc. stawki). Wyższe temperatura i brak śniegu, to opłata w wysokości 60 proc. Wtedy pracownicy ZOM zajmą się zamiataniem i sprzątaniem ulic.
Zakład Oczyszczania Miasta systematycznie gromadzi również zapasy soli. W czasie srogiej zimy, takiej z jaką mieliśmy do czynienie dwa lata temu, zużyto ok. 2 tys. ton piasku.
Do walki z padającym śniegiem gotowych jest 6 ciężkich samochodów - pługów posypujących jezdnie piaskiem i lekki sprzęt do odśnieżania chodników. Każdej doby nad utrzymaniem mysłowickich jezdni w dobrym stanie będzie pracowało 45 osób.
- Dyżury dyspozytora i kierowców są całodobowe. Wyjeżdżamy natychmiast jak zaczyna padać. Na ogół jeździ cały sprzęt, którym dysponujemy - informuje Leszek Łomski, kierownik działu umów Zakładu Oczyszczania Miasta.
Mysłowice podzielono na pięć rejonów. Na każdy przypada jeden pług z piaskarką. Wszystkie drogi w naszym mieście podzielono na trzy stopnie kolejności odśnieżania. Do pierwszej kategorii należą główne arterie. Między innymi ulice: Katowicka, Oświęcimska, Ziętka, Brzezińska, Kosztowska, Krakowska, Mikołowska. Do tej grupy zaliczono również mniej uczęszczane ulice: Janowską, Bończyka, Obrzeżną Zachodnią i Północną, Armii Krajowej, Partyzantów, Stadionową, Wielka Skotnica.
- Te drogi muszą być czarne i posypane w ciągu półtorej godziny od czasu, gdy przestanie padać śnieg - wyjaśnia Leszek Łomski.
Po uporaniu się z wymienionymi ulicami, pracownicy ZOM muszą zabrać się za jezdnie zaliczone do drugiej kategorii odśnieżania.
- To przede wszystkim ulice łączące główne ciągi komunikacyjne. Na przykład: 1000-lecia, Stawowa, Górnicza - wylicza kierownik Łomski.
W trzeciej kolejności pługi ruszają na pozostałe ulice miasta. - Tam są dłuższe terminy i inne standardy. Nie muszą być czarne, tylko odśnieżone - mówi Leszek Łomski.
Inna sprawa jest z drogami osiedlowymi. O nie muszą dbać przede wszystkim administratorzy. Niektórzy - tak jak Mysłowicka Spółdzielnia Mieszkaniowa - mają podpisane umowy na odśnieżanie z Zakładem Oczyszczania Miasta. Dlatego pracownicy ZOM zaglądają również na osiedle Powstańców Śląskich, ale dopiero w trzeciej kolejności.
Akcja odśnieżania jest kierowana ze specjalnego sztabu z Zakładzie Oczyszczania Miasta, który usytuowano przy ul. Karola Miarki 38. Tam znajduje się arsenał do walki ze śniegiem. Przez całą dobę dyżur pełnią dyspozytorzy (w sumie jest ich pięciu). Na każdej zmianie pracuje również ponad 20 operatorów odśnieżającego sprzętu. Tradycyjnie ZOM uruchomił całodobowy telefon. Pod numerem 032-222-22-19 lub 0- 602-300-170 można zgłaszać interwencje dotyczące zasypanych ulic. Z podobnymi problemami można również zwracać się do działającego w strukturze Urzędu Miasta Centrum Zarządzania Kryzysowego. Telefon do CZK to: 032-222-26-82.
Calkiem mozliwe ze jest to wirus ptasiej grypy, drogi Janku. Moze to jest ta bomba o ktorej mowil Kaczor Donald?
W HIV na początku też nikt nie wierzył.
A epidemia ospy w Wrocławiu?? Tej samej ospy, w której możliwość epidemii nikt z środowiska medycznego już nie wierzył. Została przywleczona o ile pamiętam z Afryki a może z Azji. Dawne czasy.
Z wikipedii:
Epidemia ospy we Wrocławiu w 1963 – ostatnia w Polsce epidemia ospy prawdziwej (łac. Variola vera, zwanej też po polsku czarną ospą), która wybuchła latem 1963 roku we Wrocławiu, zawleczona tutaj przez osobę podróżującą wcześniej po Indiach[1]. Zachorowało 99 osób, z których siedem zmarło. Miasto zostało na kilka tygodni sparaliżowane i odcięte od reszty kraju kordonem sanitarnym.
Pierwszą śmiertelną ofiarą epidemii we Wrocławiu była pielęgniarka, córka salowej, sprzątającej izolatkę chorego z Indii. Salowa zachorowała na lekką odmianę ospy prawdziwej (pierwotnie zdiagnozowanej jako ospa wietrzna) i wyzdrowiała, a u jej córki rozpoznano pierwotnie białaczkę o niespotykanie gwałtownym przebiegu. Następnym chorym był syn salowej, kolejnym lekarz, u którego salowa szukała porady. Ospy prawdziwej wciąż nie rozpoznano, wysypkę na ciele chorych przypisywano ospie wietrznej (łac. Varicella zoster).
Dopiero półtora miesiąca po pierwszych zachorowaniach, 15 lipca 1963, w mieście ogłoszono stan pogotowia przeciwepidemiologicznego. Spostrzeżenie, że w mieście rozprzestrzenia się epidemia variola vera przypisuje się doktorowi Bogumiłowi Arendzikowskiemu z Miejskiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej, analizującego pod względem epidemiologicznym wszystkie dotychczasowe trudne do wyjaśnienia przypadki[2].
W Szczodrem na północ od miasta urządzono szpital epidemiczny i ośrodek kwarantanny[3], zorganizowano także izolatoria, a na cztery szpitale nałożono kwarantannę; w sumie izolowano około 2 tys. osób podejrzanych o kontakt z wirusem. Zorganizowano sieć punktów szczepień przeciw ospie, którymi objęto wszystkich mieszkańców miasta (ok. 500 tysięcy) oraz znaczną ilość mieszkańców kraju spoza Wrocławia; ogółem szczepieniom poddano w Polsce 8,2 mln osób, z czego na Dolnym Śląsku 2 miliony. Podczas całego okresu epidemii leczono z powodu ospy 99 pacjentów (w tym 25 pracowników służby zdrowia) w wieku od 8 miesięcy do 83 lat (86 hospitalizowano w Szczodrem), z czego 7 osób zmarło (w tym 4 to personel medyczny). Trzech chorych pochodziło spoza Wrocławia (z Opola, Wieruszowa i Gdańska). Poważnym problemem medycznym były m.in. nadmierne odczyny poszczepienne: niektóre dane wskazują, że w czasie ogólnokrajowej akcji ponad ośmiu milionów szczepień 9 zgonów można wiązać z takimi odczynami.
Jednym z niewielu dostępnych środków komunikacji izolowanych mieszkańców z rodzinami – oprócz telefonów[4], w tamtych czasach niezbyt łatwo dostępnych, a w Szczodrem zarezerwowanych przez sztab kryzysowy było radio – radiostacja lokalna Polskiego Radia nadawała krótkie komunikaty skierowane do odbywających kwarantannę.
19 września, po zakończeniu kwarantanny ostatnich osób narażonych na kontakt z wirusem, uznano, że epidemia wygasła i wszystkie blokady zniesiono. Wrocławska epidemia czarnej ospy była ostatnią jaką odnotowano na świecie.
Skutkiem pośrednim epidemii był ogólnopolski zakaz odbywania w 1963 roku corocznych sierpniowych pielgrzymek na Jasną Górę, wydany przez ówczesne władze nie tylko w odniesieniu do mieszkańców Wrocławia, ale także pozostałych regionów Polski. Innym pośrednim skutkiem było przyśpieszenie opracowania i uchwalenia ustawy o zwalczaniu chorób zakaźnych (13 listopada 1963).
Dyskusje i rozgoryczenie w kręgach osób zaangażowanych w zwalczanie epidemii wzbudziły późniejsze nagrody i odznaczenia przyznawane przez władze, które zdaniem wielu z nich były rozdzielone niesprawiedliwie.
Na kanwie wydarzeń we Wrocławiu z roku 1963 oparto fabułę kilku książek, a także (w 1971) filmu fabularnego Romana Załuskiego pt. "Zaraza".