telefoniczna Książka TP Bydgoszcz


W obronie krzyża

Hi
Tak, wlaczaja CLIPa w standardzie DTMF np. w Bydgoszczy (zarowno TPSA i
El-Net). Niestety czesto "po znajomosci":-(
Co do przystawek to zaproponuje Ci moja :-) Na www.karwia.prv.pl sciagnij
CLIPa2000 - tam znajdziesz schemat.
Zalety:
+ rejestruje polaczenia przychodzace (w DTMFie) i wychodzace (wybrane
pulsowo tez)
+ uwzglednia uslugi centrex, czy odwracanie petli
+ moze wyswietlic nazwisko (z ksiazki telefonicznej), zdjecie, odtworzyc
dzwiek czy uruchomic jakis program dla konkretnej rozmowy przychodzacej
+ wyswietla nazwe miejscowosci/obszaru, z ktorej ktos dzwoni/do ktorej my
dzwonimy
+ wspolpracuje z CLIPem1 f.Mikrotel
+ pracuje na Win9x/NT (wersja DOS na ukonczeniu)
+ galwanicznie oddzielony obwod telefonu i komputara
+ telefon dziala niezaleznie od komputara (tzn.program nie musi byc
uruchomiony by telefon dzialal)
Wady:
- wlaczony komputer
- zajety port LPT, troche RAMu

Adam Felkner




http://serwisy.gazeta.pl/wyborcza/1,34513,1924629.html

Państwo Szymańscy z Bydgoszczy przekonali się na własnej skórze, jak błąd w
książce telefonicznej może uprzykrzyć życie

W październiku ubiegłego roku Telekomunikacja Polska zainstalowała w
mieszkaniu Szymańskich na Osiedlu Leśnym telefon z numerem, który do 2001
roku należał do Szpitala Klinicznego. Bydgoszczanie mieli jednak pecha, bo
zmiana numeru, nie została uwzględniona w książce telefonicznej.


ciach


Edyta Szymańska była szczęśliwa, gdy jej powiedzieliśmy, jaki jest efekt
naszej interwencji: - Naprawdę? To znakomicie! Nareszcie będzie spokój, na
który tak długo czekaliśmy.


Swoją droga to czy przypadkiem Państwo Szymańscy nie mieliby pełnych
podstaw aby domagać się sutego odszkodowania od TPSA za pomyłkę
która w sposób zasadniczy zakłóciła ich tryb życia.......

Kilka złotych też by im się pewnie przydało  :)





| http://praca.onet.pl/8852,detalog.html

"TP DITEL S.A. - Członek Grupy TELEKOMUNIKACJA POLSKA
wydawca Książek Telefonicznych tel. [...]"

"[...] poszukuje najlepszych kandydatów z terenu Bydgoszczy
i okolic na stanowisko: Konsultant ds. Telesprzedaży w Katowicach"

Tego też nie rozumiem... To z Bydgoszczy ma być ten
najlepszy kandydat czy z Katowic?


No przecież piszą że z Bydgoszczy i to najlepszy,
przedrostek tele- oznacza m.in.: daleki, odległy,
pewnie dlatego sprzedaż odbywać się ma w Katowicach :-)

pzdr
AK



TP SA - twierdza telekomunikacyjna
Zajmujemy się projektowaniem dróg i ulic. Aktualnie projektujemy przebudowę
ulicy w centrum Bydgoszczy. Projekt koliduje z istniejącą kanalizacją i
kablami telekomunikacyjnymi TP SA. W celu uzyskania warunków technicznych
przebudowy tych sieci usiłowałem przez godzinę dodzwonić się do rzeczonej TP
SA w Bydgoszczy , aby dowiedzieć się do jakiego działu (wydziału) wysłać
nasze zapytanie. Za każdym razem po wybraniu kilku różnych numerów TP SA
Bydgoszcz znalezionych w książce telefonicznej lub w Internecie połączenie
zostawało przekierowane na Błękitną Linię (9393, gdzie przez 5 minut trzeba
było tłumaczyć kolejnej telefonistce w jakiej sprawie się dzwoni, do kogo, od
kogo, numery, adresy, itp, itd. Przecież to jest chore, i jest kolejnym
przykładem skrajnych zachowań monopolisty usług telekomunikacyjnych. Dlaczego
jestem pozbawiony możliwości bezpośredniego kontaktu ? Mam nadzieję, że inne
firmy nie pójdą tym śladem, choć pokusa jest wielka. Nareszcie byłby spokój,
bez denerwujących telefonów w biurze od naszych klientów.



Niestety w Stanach (z DUŻEJ LITERY Pani...
przyszła Redaktor!) za naukę się płaci i to słono - jak już ktoś powyżej
SŁUSZNIE napisał, co inny pacan zaraz typowo po polsku skrytykował.

Tak więc, prócz biletu będzie potrzebna wiza studencka a tej nie dostanie się
bez pokazania harmonii $$$ na ten cel lub 100% stypendium.
Jeśli Uniwersytet Harvarda czy Yale postanawia zafundować chłopakowi "spoza
nomenklatury" z Bydgoszczy czy Białegostoku czy nawet niechby Warszawy darmowe
$50 tys. na rok x 4 lata na studia u siebie to musi się jakoś o tym chłopaku
dowiedzieć i raczej nie jest to książka telefoniczna TPSA a nawet niekoniecznie
wzmianka w "Nowinach", szczególnie że niektórych w Polsce nadal nie stać na
telefon i wtedy na pewno nie ma ich w spisie abonentów, nawet jeśli biuro
przyjęć Yale używa poslkich książek tel. w tym celu.
Najlepsze wydają się wygrane konkursy, publikacje, nagrody itp. Najlepiej
międzynarodowe i niekoniecznie w dziedzinie studiów. Przykładem może być n.p.
szermierka a szczególnie dziewcząt. Jestem pewien że Pani Gruchała mogłaby
studiować dziennikarstwo na Yale jeśliby tylko chciała ORAZ trener drużyny
florecistek Yale zgłosił takie zapotrzebowanie.
W innym wypadku na czary zapraszamy na film z dzielnym Harrym Potterem.

W skrócie więc: marzenia to jest bardzo mocna rzecz. Niestety reszta to już
ciężka praca a szczególnie jeśli sukces zawodowy nad Hudsonem planuje się nad
Wisłokiem. I to rzeka i to. Inne źródła - inne dorzecze. I raczej na pewno nie
przed maturą.



"Brawo ivica, popieram!!! Strą część bym wyremontował, a nową pokrył szkłem, bo
mi tam potrzeba wieżowca z nowoczesnym wyglądem, jak łdnie zrobili
bank na
rondzie!!!"

Widzisz gulczas ,to nie takie proste . Budynek TPSA na Chodkiewicza jest cały
ze szkła (znajduje sie na stronie tytyłowej ksiażki telefonicznej Bydgoszczy z
1999 roku i w tym roku nawet chyba dostało nagrodę za obiekt użytnosci publ. w
Bydgoszczy ) a i tak to wiocha jakich mało.
Bowiem :
Nie szata zdobi człowieka i nie szkło zdobi budynek .
Gdyby było inaczej wystarczyłoby obłozyć pół Fordonu szkłem czy Kaskadę ...
To nie jest tak ,ze jak brzydactwo obłozysz szkłem to masz od razu hi- tech .
Dlatego siedziba TPSA możemy kłuć w oczy Nakło lub Solec .
Dalej już nie ...



różnica jest zasadnicza, bo drogi Watsonie chodziło w wyrokuNSA o sposób
powiadomienia o popełnionym wykroczeniu i w nim o skuteczność doręczeń, czyli w
przypadku parkometrów w Bydgoszczy tamtejsze organy po niezgłoszeniu sie
delikwenta z kwitkiem do zapłaty od razu odsyłały sprawę do sądu, i wtedy
uznano że samo wsadzenie kwita za szybę nie jest skutecznym doreczeniem czyli
takim który przewiduje KPA, Straż miejska drogi Watsonie poza wsadzeniem kwitka
za szybę, po nie zgłoszeniu sie delikwenta wysyła poczta lub przez straznika
osobiście zawiadomienie o popełnionym wykroczeniu.Pocztą oczywiście drogi
Watsonie listem poleconym /jak przewiduje KPA/ lub jak wspomiałem mój ty
minimini detektywiestraznik sam osobiście na słuzbie przekazuje korespondencję
delikwentowi/czyli też to zawiadomienie j.w./taki sposób działania drogi
tropicielu bezsensu też przewiduje KPA
swoja drogą cała ta pani jadwiga czy jak jej tam to skrajny przypadek idiotki
bo wszak na tym wezwaniu oprócz adresu jest też telefon do straży który o
zgrozo działa, mało tego każda książka telefoniczna czy informacja TP taki
numer posiada i tłumaczenie że nie mogła przez tydzień ustalić adresu jest
conajmniej.....takie typowo gdańskowe-ot i cała prawda
a ty mój drogi Watsonie doszkol sie zanim sie odezwiesz bo ...żenujące, szkoda
gadać



http://serwisy.gazeta.pl/wyborcza/1,34513,1924629.html

Państwo Szymańscy z Bydgoszczy przekonali się na własnej skórze, jak błąd w
książce telefonicznej może uprzykrzyć życie

W październiku ubiegłego roku Telekomunikacja Polska zainstalowała w
mieszkaniu Szymańskich na Osiedlu Leśnym telefon z numerem, który do 2001
roku należał do Szpitala Klinicznego. Bydgoszczanie mieli jednak pecha, bo
zmiana numeru, nie została uwzględniona w książce telefonicznej.

- Telefon dzwoni nam bez przerwy. Ludzie chcą, żeby ich łączyć z jakimiś
oddziałami. Na początku tłumaczyliśmy, że to pomyłka, że jest błąd w
książce. Teraz już dla świętego spokoju od razu podajemy właściwy numer do
Szpitala Klinicznego. Ale przecież my nie jesteśmy informacją telefoniczną.
Mamy już tego dosyć - skarży się "Gazecie" Edyta Szymańska.

Pierwsze telefony wyrywają Szymańskich z łóżka około piątej rano, ale zdarza
się, że ludzie dzwonią w środku nocy, prosząc o połączenie z izbą przyjąć. -
Trochę spokojniej jest w niedzielę, ale w poniedziałek wszystko zaczyna się
od nowa - wzdycha pani Edyta. Zainstalowali automatyczną sekretarkę, żeby
ciągle nie podnosić słuchawki.

Szymańscy, gdy tylko zorientowali się, że w książce telefonicznej ich numer
jest przypisany do Szpitala Klinicznego, powiadomili TP. Poprosili o
przyznanie nowego numeru. Jeszcze w październiku napisali oficjalne pismo do
Telekomunikacji. Po miesiącu dostali odpowiedź, że firma "zbada, czy są
takie możliwości techniczne". Minęły kolejne trzy miesiące i cisza.

Roman Wilkoszewski, rzecznik prasowy Telekomunikacji Polskiej, był
zaskoczony, gdy mu opowiedzieliśmy o fatalnej pomyłce w książce
telefonicznej, która życie jej klientów zamieniła w koszmar: - Nie wiem, jak
mogło do tego dojść. Prawdopodobnie numer zmienił się, gdy książka była już
w druku. Naprawimy nasz błąd tak szybko, jak to możliwe - obiecywał.

Po kilku godzinach zadzwonił do "Gazety" z dobrą wiadomością: - Ci państwo
dostaną nowy numer. Podamy go im w oficjalnym zawiadomieniu, które zostanie
wysłane w przyszłym tygodniu - powiedział.

Edyta Szymańska była szczęśliwa, gdy jej powiedzieliśmy, jaki jest efekt
naszej interwencji: - Naprawdę? To znakomicie! Nareszcie będzie spokój, na
który tak długo czekaliśmy.



Sławek vel "Yattaman" napisał:


Bardzo prosty. Z jednej centrali pokryć NIE TAKIE MAŁE miasto...
Przede wszystkim bardziej może długie, niż szerokie, bo położone wedle
jeziora Trzesiecko. A ciągnąć kilometry kabli w grubej wiązce, to
raczej mało opłacalne.


Można zastosować patent z Czarnego, czyli zero głównego, bazowego
koncentratora, tylko uliczne szafki rozlokowane po całym mieście i co
większych otaczających je wsiach.
BTW, szkoda, że Cię Sławciu nie było na KST w Bydgoszczy, gdzie Remi z TOMem
prowadzili długi i wnikliwy wywiad z "człowiekiem d/s technicznych"
prodeucenta tegoż urządzenia.
Generalnie kopary w dół, bo 'to coś, wielkości pojemnika na śmieci może
obsłużyć ISDN/Neo i wszytskie pochodne dla całego osiedla mieszkaniowego.
TPSA na dużych centralach (10NN) nie potrafi wyświadczyć usług, jakie "z
palca" załatwia taka szafka.

Oczywiście w Szczecinku zastosowało by się tańsze i prostsze rozwiązanie,
np. pochodną DGT.


Ale widocznie wyszło taniej rozbijajac centralę na mniejsze kawałki i
rozsiewajac je po mieście.


Dokładnie, ale IMHO to znacznie taniej rozstrzelić na dwudziestu paru
hektarach dziesięć skrzynkek, niż konserwować trzy krzyżówki, które pewnie
psuja się, jak cholera.

Bemowo/Jelonki:


Zupełnie inna gęstość zaludnienia.


Fakt, ale tutaj to wszystko jest 10N, zaś RSU też niemałe.


Zresztą, zauważ, ze te zabiegi
robili, jak jeszcze S12 do nas nie weszły, a szczytem cyfrowej
techniki był trakt TCK-30 i ACMM E10A w Koszalinie.


Hmmmm.....  Kiedy postawili Alcatele na Raginisa, tego nie wiem. Nie wiem
też, czy stare centrale poszły na_raz, czy wywalano je partiami, jak na
Mokotowie 848/849.

Architektura budynku jest ta sama, co CT Broniewski i Ursynów (koło Metro
Stokłosy), więc lata '80.
W sumie się zgadza, bo Jelonki zbudowano w piewszej połowie lat '80, Usrynów
tysz.

BTW: Zastanawiam się, jak długo jeszcze ten EWSD będzie 'marzł' przed tym
budynkiem na Stokłosach ustępując miejsca Pentaconcie 641, na którą się
wchodzi po drabinach?


To były tzw. AGi, przez niektórych nazywane AGnieszkami. A był to
skrót od Automat Gromadzki.
W okolicach Zakopanego, jak też i w nieco mniejszym rozmiarze pod
Warszawą, stosowane były chyba centrale "krzyżowe", nieznanej mi
konstrukcji,


He, ja jeszcze w Książce Telefonicznej z roku 1995/6 mam abonentów ze strefy
0-22 z telefonami na korbkę zapewne, gdyż w niektórych wsiach (np. Sowia
Wola k/Kampinowskiego PN) miała właśnie taki spis, gdzie każdy abonent miał
nr. wewnętrzny, zatem telefonistka.


Do dziś pamiętam, że numer 7568 należał do składnicy drewna w Poroninie
;-)


Ech, to ja po dziś dzień pamiętam telefony w urokliwej wsi w Gorcach,
Ochotnicy Górnej, gdzie linia była w GieeSie, Restauracji* GS, Sołtyka,
jednostce OSP, MO**, w szkole i na poczcie, gdzie była zajebiiista łącznica
ręczna, którą wstawiono tam chyba jeszcze za czasów Franciszka Józefa, gdyż
jakieś drewniane rzeźbienia miała w obudowie, czego za PRL nie robiono
przecie.

* Raczej pasuje określenie Kufloteka, gdzie schodzili się Górale, którzy jak
się po kielichu pożarli, to lepiej było się 3mać z daleka.

** Glina jeździł na SHLce w białym chełmie "łupince".

:))

Pozdrawiam,
Rico.
warsc@post.pl