W obronie krzyża
Uwaga - pozwalam sie smiac!
Mieszkam w takiej wiosce zwanej Warszawa, niedaleko centrum konkretnie. Nie dosc, ze byl problem, zeby na mojej ulicy zalozyc telefon, to TPSA nie chce nawet slyszec o SDI ani tymbardziej o Neo (brak warunkow technicznych). Kablowki nie mam, bo mieszkam w domku. Na satelite mnie nie stac.
I co mam? Ano jakies radio dzieki nie-uprzejmosci firmy Tele2. Teoretycznie ma to 64kb/s, ale wyciagam maksymalnie 5,5Kb/s. Ile mnie to kosztuje, zapytacie? Oczywiscie, powiem - jedyne... 310zl na miesiac!!! Ale to i tak malo w porownaniu z cena, jaka mi proponowano za taryfe dla uzytkownikow prywatnych (teraz mam taryfe Business), ktora to byla zalezna od calkowitego miesiecznego transferu (u mnie powyzej 3Gb). Za taki transfer musialbym zaplacic... 800zl miesiecznie!
Buahahahaha :evil: :twisted: :evil: Zabawne, nieprawdaz?
Mozecie mi powiedziec, jakie sa aktualnie najciekawsze oferty stalego dostepu do sieci dla miasta Warszawy? Koniecznie chce zrezygnowac z tego radia, bo niedlugo nerwowo sie wykoncze.
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/ ... l?skad=rss Przez dwie i pół godziny nie działał telefon wałbrzyskiego pogotowia ratunkowego. Jego dyrektor wydzwaniał po całym mieście, by znaleźć pracownika Telekomunikacji, który naprawiłby nieczynny numer. Nie znalazł. Usterkę udało się usunąć dzięki prywatnym kontaktom dyrektora
W niedzielę o 7.30 zamilkły telefony pogotowia ratunkowego obsługującego mieszkańców miasta i gminy Wałbrzych. Dyspozytorzy natychmiast zadzwonili pod 9330, czyli numer Błękitnej Linii TP SA dla klientów biznesowych, ale zgłosiła się automatyczna sekretarka.
- Najpierw wysłuchałem zachęt do założenia konta internetowego, potem listy usług świadczonych przez Telekomunikację - opowiada Paweł Sawaryn, dyspozytor wałbrzyskiego pogotowia. - Kiedy wreszcie odezwał się żywy człowiek i powiedziałem, w czym problem, zażądano NIP-u mojej firmy i numeru uszkodzonej linii. W końcu poradzono mi, żebym poszukał jakichś skrzyneczek telefonicznych i w nich poruszał kabelkami. Nie miałem pojęcia, o jakie skrzyneczki chodzi, przecież nie muszę znać się na kabelkach - mówi wzburzony. Zgłoszenie wreszcie przyjęto.
Dyspozytorzy pogotowia chcieli jak najszybciej dotrzeć do konkretnego człowieka z Wałbrzycha, który mógłby usunąć awarię. Zadzwonili pod 9393, do centrum obsługi klientów indywidualnych. Tam dostali numer telefonu do wałbrzyskiego serwisu... nieczynnego w weekendy. Pracownica Telekomunikacji odmówiła kontaktu ze swoim przełożonym, nie chciała podać telefonu do dyrektora technicznego TP z Wałbrzycha, wreszcie przerwała połączenie.
Ryszard Kułak, dyrektor wałbrzyskiego pogotowia: - Nie było wyboru, uruchomiłem prywatne kontakty, żeby złapać kogoś, kto szybko zająłby się usterką. Chodziło przecież o ludzkie życie.
Po kilkudziesięciu minutach wydzwaniania po znajomych Kułak dotarł do dyrektora ds. utrzymania usług w regionie wałbrzyskim, Czesława Olszowego. Ten natychmiast polecił przekierowanie połączeń z numeru 999 na numery innych służb ratunkowych, policji oraz straży pożarnej i zlecił naprawę uszkodzenia.
Dyr. Czesław Olszowy: - Nie wiem, w jaki sposób pogotowie zgłaszało nam awarię. Prawdopodobnie dyspozytorzy łączyli się z pracownikami Błękitnej Linii w Warszawie. Na pewno powiadomię swoich przełożonych o tym, co zdarzyło się w Wałbrzychu.
Telefon 999 nie działał, bo - jak ustalili pracownicy Telekomunikacji - złodzieje włamali się do jednej ze studzienek i ukradli wiązkę kabli wartą kilkadziesiąt złotych. - To prawdziwa plaga. Tygodniowo mamy nawet po kilkanaście takich zgłoszeń - mówi Olszowy.