Teorie stylu życia


W obronie krzyża

CytatPod uwagę należy brać wszystkie opcje . Na czymś trzeba bazować żeby stwierdzać kolejne teorie . Tym bardziej nie wiadomo czy Twoja nie jest mylna

To nie jest żadna moja teoria. Ja jedynie zasugerowałem, że ludzie się zmieniają i dla tego należy dodawać przy tak kategorycznych ocenach swojego podejścia do życia określeń w stylu: na ten moment. ; ]



CytatTo nie jest żadna moja teoria. Ja jedynie zasugerowałem, że ludzie się zmieniają i dla tego należy dodawać przy tak kategorycznych ocenach swojego podejścia do życia określeń w stylu: na ten moment. ; ] No dobrze niech będzie sugestia ^. Tylko ,ze to tak jak z nigdy nie mów nigdy człowiek nie wie jak będzie ,ale twardo ,że a nie ważne ja i tak nigdy.




  Lord Of The Rings: Conquest - gra bardzo średnia zarówno graficznie jak i w kwestii gameplayu. Na plus fajne scenki przerywnikowe. Singiel w stylu CTF. Calak dosyć prosty (choc gdyby dano achievementa za przejście na najwyższym poziomie to zapewne nie byłoby to takie proste), jedynie online troszkę dużo czasu zabiera (prawie tyle co przejście 2 kampanii), ale do zrobienia.
5.5/10

High School Musical 3: Senior Year DANCE!
- do gry podszedłem bardzo sceptycznie i niesłusznie. Lubie gry w stylu Boom Boom Rocket itd. ale tylko w teorii, gdyż w praktyce taki Boom.... okazał się dla mnie za trudny na Hardzie. HSM jest bardzo prosty, jedynie czasochłonny (szczególnie osiągnięcie za znalezienie ukrytych w nutkach "tygrysów" - niektóre piosenki musiałem słuchać po 20 razy :/). Piosenki lightowe, wpadające nawet w ucho. Graficznie PS2 ale akurat w takiej grze nie ma czasu na podziwianie krajobrazów. Co mnie zaskoczyło (w przeciwieństwie do takiego Boom...) to nutki są naprawdę idealnie "osadzone w piosenkach". Praktycznie można by zamknąć oczy i w rytm piosenek je wbijac.
6.5/10

Star Wars: The Force Unleashed
- 1220/1220. Ponownie calak. Najgorzej wydane 800 mspoints w moim życiu. ŻENADA. To powinno być w podstawce jeśli już!
0.5/10 (DLC)



To, co ich ominęło naprawdę, to coś jeszcze bardziej fundamentalnego: zasady naukowego opisu świata. Takie rzeczy powinni wykładać w szkołach już od pierwszych klas nieszczęsnych gimnazjów. Nie wykładają i potem trzeba walczyć z tym "obalaniem mechaniki newtonowskiej" czy też "błędną teorią względności". Wydaje się to oderwane od życia i niepotrzebne, ale z takich błędów wywodzą się głupoty w stylu "Wielki Wybuch był momentem stworzenia Wszechświata", a stąd już krok do mieszania religii z nauką. Ta pierwsza naturalnie uzurpuje sobie prawo do wszechwiedzy i natychmiast powstają argumenty w stylu "nauka nie powinna badać myśli Bożej".

I wtedy już nie jest śmiesznie. Szczególnie gdy wie się co nieco o historii rozwoju cywilizacji europejskiej.



Witam

Panowie nie gdybajcie nad bzdurami. Przepsiy policyjne jasno stanowia ze broni można uzyc tylko po uprzednim okrzyku policja gdy wszelka zwłoka groziła by zagrozeniem dla zycia lub zdrowia innych osob lub interweniujacego policjanata.
Tyle teorii a teraz konkrety i praktyka: gwarantuje wam ze jakikolwiek nie była by to SPAP czy ZOA, nikt nie bedzie myslal w sytuacji HR jak i HRA czy teraz moge uzyc broni jesli gosc bedzie trzymal bron w reku to zostanie skutecznie zneutralzowany. Nie wierzcie ze ktorys z operatorow policyjnych bedzie w tym momencie martwil sie czy juz strzelac w nogi czy moze poprosic o odrzucenie broni.

Dalej
Szanuje wasze argumenty ale mam tez wielki wrazenie ze niektorzy rozmowcy slepo wierza ze GROM jest lekarstwem na wszystko. Sokol slusznie zauwazyl ze puki co gomikow jest troche za malo.

Oczywiscie wiem doskonale ze jest to jednostka obecnie najlepiej wyposazona. Ale gwarantuje wam ze jesli pojda pewne srodki finasowe (a z tym jest coraz lepiej) to ZOA szybko dorówna JW2305 w kwesti wyszkolenia zwiazanego z ratowniem zakladnikow. Pragne zauwazyc ze w policji sa rownierz osoby o bogatym doswiadczeniu bojowym. Ze znajomoscia pewnych realiow dzialania w srodowisku miejskim znajacym wile mechanizmow dzialania roznych polskich sluzb ratowniczych nie tylko policji- wynika to z wieloletniego doswiadczenia.(a to w przypadku duzej opracji HR jest nie zmiernie wazne)

Jesli chodzi o magdalenke to oczywiscie popelniono tam wiele bledow. Ale gdanie czy GROM zrobil by to lepiej to gadka w stylu dzieci "moj tata jest silniejszy od twojego".
Idac dalej grom mogl by wezwac lotnictwo lub pluton czolgow a skoro GROM jest lekarswem na wszystko to proponuje rozwiazac cala policje i niech chlopaki ogarniaja od interwencji domowych poprzez zatrzymania wysokiego ryzyka (magdalenka) po operacje specjalne w afganie.

Od zatrzyman przestepcow jest policja od operacji wojskowych jest wojsko. Nalezy stworzyc takie przepisy ktore wyeliminuja rywalizacje dycydentow z poszczegolnych resortow a umozliwa skuteczne wspoldzialanie obu jednostek wrazie nalozenia sie w/w czynikow tzn. atak teroru politycznego- to jest sedno sprawy

pozdrawiam

pozdrawiam




A te wszystkie teorie spiskowe n temat katastrofy samolotu są moim zdaniem bardzo polskie, lubimy je tak samo, jak schodzić do podziemi.
To ja, tradycyjnie wsadzę kij w mrowisko:
http://lukaszwarzecha.sal...mach-slowo-tabu
min:
"W przypadku każdej katastrofy lotniczej, a już z całą pewnością katastrofy, w której ginie wielu ważnych polityków, w tym znaczna część tych, którzy odpowiadali za prowadzenie określonej polityki zagranicznej wobec ościennego państwa, z którym stosunki bywają trudne, a które dalekie jest (wbrew bajaniom ministra spraw zagranicznych) od demokracji, normalne byłoby uznanie zamachu za jedną z podstawowych hipotez. Po katastrofie tupolewa słowo „zamach” zostało uznane za tabu."

"Sceptycy lekceważąco stwierdzają, że Lech Kaczyński nie stanowił już żadnego zagrożenia dla ewentualnych planów rosyjskiej ekspansji (oczywiście nie militarnej, Rosja posługuje się innymi metodami), bo przecież jego kadencja dobiegała końca, szanse na ponowny wybór miał małe.
To myślenie nie uwzględnia kilku czynników. Po pierwsze – małe nie oznacza: żadne. Wynik wyborów nie był w żadnym stopniu rozstrzygnięty. Po drugie– wraz z prezydentem zginęła znaczna część jego współpracowników, ludzi, którzy mieli do odegrania w polskiej polityce znaczącą rolę, a podzielali poglądy Lecha Kaczyńskiego na politykę zagraniczną oraz innych uczestników polskiego życia publicznego, którzy z rosyjskiego punktu widzenia mogli być problematyczni. Po trzecie– na pokładzie miał być także Jarosław Kaczyński, który wycofał się w ostatniej chwili."

"Początkowe zwalanie winy na mgłę nie przekonuje. Mieliśmy pilota, który lądował na tym lotnisku dwa dni wcześniej jako drugi, miał tysiące godzin doświadczenia, a sam samolot wyposażony był w dwa wysokościomierze i system TAWS, mierzący odległość od ziemi na podstawie zawartych w pamięci danych o ukształtowaniu terenu wokół lotnisk na całym świecie. Lotnisko w Smoleńsku też powinno tam być. TAWS jest tak skuteczny, że podobno od pięciu lat żaden wyposażony w niego samolot nie rozbił się przy lądowaniu."

czy:
http://foxx-news.blogspot...stia-stylu.html

Do poczytania i podumania.




Jarek, OK, dzieki za uwage.
Moze sie nieprecyzyjnie wyrazilem. Moze tez gadam glupoty, tez mozliwe. Ale mam na mysli to, ze do pewnego stopnia ewolucja jaka sie tam w Oyama dokonala mogla sie spokojnie nadal nazywac Karate Kyokushin, gdyby Kyokushin nie byl tak skostniala organizacja. Nie cwiczylem Oyama nigdy, ale obserwowalem treningi pare razy i jakies tam zawody. I jest to wciaz takie samo Karate, jakie cwicze i nie mialbym wiekszego problemu z mala adaptacja. Oyama zmienilo np. chyba zupelnie podejscie do kata (sorry, jesli cos pokrece), ale od czasu kiedy zaczalem cwiczyc kata w 1986 roku, tez w Kyokushin te sama kata dzis wygladaja inaczej. Ten "skok" w Oyama byl od blyskawiczny od razu, ale mogl tez przeciez dokonywac sie plynniej, gdyby nie skostnienie organzacyjne?

No właśnie, więc moja teoria się sprawdza.
Tylko niektórzy koniecznie chcą wymyślać jakieś nazwy...

Piszac poprzednio bowiem, ze jestem zwolennikiem pewnych kanonow - jeszcze raz podkreslam - do pewnego stopnia jestem bardzo ZA ewolucja stylu i nie zmieniania za kazdym razem nazwy, kiedys jakis specjalista zechce cos udoskonalic. Stad wlasnie przyklad Roberta F. z Okinawy jest super! bardzo mi sie ich podejscie do Karate podoba. Natomiast kiedy juz ewolucja dojdzie do stanu, kiedy trenuje sie w dresach, koszulce, rekawicach, kasku i na ringu, to juz chyba nie uzywalbym nazwy KARATE -to jakos nie miesci mi sie w kanonie - to mialem na mysli, piszac to wczesniej.

BTW, to był mój przykład.
Co do stroju, to biała karatega jest dość nowym pomysłem, bo choć na Okinawie kimono było normalnym strojem, to z reguły ćwiczono w bardziej swobodnym stroju (jakieś spodenki, bez górnej części ubrania) - po prostu ciepły klimat. A i na początku XX w. niektórzy próbowali sparingów z ochraniaczami.


I jak moj syn pyta, jaka MA faktycznie trzeba Cwiczyc Tato, zeby to robic w zyciu dlugo i dobrze i zyskac sprawnosc bez utraty zdrowia i nie dac sie przy tym wykolowac MA-biznesmenom, to czasem mam ochote powiedziec "przy takich zalozeniach, synu, to lepiej cwiczyc karate na Okinawie, albo kupic pukawkę... "
Dobrze gadasz, ale żeby tam pojechać, najpierw trzeba się dorobić.