W obronie krzyża
Dla wszystkich szukających wszelkiego typu okolicznościowych wierszyków, wierszowanych toastów, dedykacji, podziękowań itp, napiszę na zamówienie oryginalne teksty.
W ofercie również szczęśliwe zodiakalne horoskopy dla Młodej Pary specjalnie tworzone dla konkretnych osób.
Przyjmuję również najbardziej nietypowe zlecenia.
Kontakt, więcej informacji i zamówienia:
superskrzynka@interia.pl lub 0608 76 75 74.
Pozdrawiam serdecznie i zapraszam
" />Hej
Witam serdecznie!!!
Nazywam się Agata Trzcińska.
Jestem studentką I roku pedagogiki.
Kandyduję do Samorządu AMW.
Wiem, wiem najmłodsi nie są tak mile widziani w Samorządzie jak Ci starsi, bardziej doświadczeni koledzy
Ale czy to wiek jest najważniejszy Wydaję mi się, że w Prezydium powinny znajdować się osoby w różnym wieku, aby mogły się wzajemnie uzupełniać.
Nie jesteśmy ani znani, ani zorientowani w życiu studenta, jak starsi koledzy, ale za to chętni do pracy i pełni pomysłów Niektórzy powiedzą, że to za mało, bo nie jesteśmy doświadczeni, ale sam fakt, że student I roku startuje w wyborach, świadczy o tym, że niczego się nie boi, nawet porażki. Dlatego pomyśl o tym, czy nie dać szansy wykazać się młodszym.
Ja sama mogę obiecać, że na pewno nie zawiodę. Zgłosiłam swoją kandydaturę, ponieważ "muszę" udzielać się, pomagać innym, rozwiązywać problemy. Uwielbiam współpracować z innymi ludźmi. Przez 3 lata mieszkałam w Internacie i dzięki temu nauczyłam się odpowiedzialności i obowiązkowości. W życiu dążę do celu za wszelką cenę.
Nie boję się wyzwań.
Pełniłam już funkcję Przewodniczącej Bursy Gdańskiej, przez 3 lata byłam przewodniczącą szkoły i 6 lat gospodarzem klasy
Jeśli chodzi o mój program wyborczy, to nie chcę składać obietnic bez pokrycia czy mówić co zmienię... I tak nic nie będę zmieniać bez konsultacji z Wami, a jedynie dawać nowe pomysły. Mi zależy głownie na tym, aby każdy student AMW był dumny ze swojej uczelni, a osoby z I roku zadowoleni, że wybrali tą szkołę.
Chciałabym, abyśmy nie przychodzili tutaj tylko zdobywać wykształcenie, ale także dobrze się bawili. Czas studiów to najlepszy okres w życiu i chciałabym, aby każdy tak go wspominał.
Myślę o urozmaiceniu zajęć dodatkowych, organizowaniu większej ilości imprez okolicznościowych. Sama bardzo lubię zajmować się takimi sprawami. Uwielbiam organizować spektakle, interesuję się kinem i muzyką, sama maluję i uwielbiam sztukę.
I koniecznie! Zorganizować jakieś wycieczki, nie sądzę, aby ktoś nie lubił podróżować.
Chciałabym, aby organizacja działała u nas na 100% a wszyscy, mogli liczyć na naszą pomoc.
Napisałabym jeszcze więcej, ale z doświadczenia wiem,że długie teksty są nużące.
Nie pozostaję mi nic innego, jak podziękować za przeczytanie mojej krótkiej prezentacji
i zachęcić Was kochani do głosowania. Liczę na to, że dacie mi szanse się wykazać
śąyczę powodzenia wszystkim kandydatom.
Dziękuje i pozdrawiam
Agata
PS. Los słynie z tego, że nie wiadomo co przyniesie...jestem bardzo zawiedziona, że nie mogłam się spotkać z Wami na żywo, ale choroba mi na to nie pozwoliła Ja mam zawsze takie szczęście, że w ważnych momentach dla mnie choruje, tym razem z gry wypadłam przez moje gardło i anginę
Jestem jednak dobrej myśli, mam nadzieje, że w przyszłym tygodniu na te ważne dni, będę mogła wstać z łóżka:-)
Bez względu na wyniki cieszę się, że się odważyłam na ten krok.
Jeszcze raz dziękuje.
Zachęcam do pisania do mnie. e-mail: agatka484@gmail.com
Przedstawiam niedługą, okolicznościową miniaturkę (wiem, że trochę spóźniona.) Jestem początkująca w pisaniu, więc liczę na komentarze, bo zwykle można się z nich wiele nauczyć. Przy okazji, chciałam bardzo podziękować Skye za betowanie, bez niej ten tekst nigdy nie ujrzał by światła dziennego. Pozdrawiam serdecznie.
Ogniki
Porywisty wiatr i chłód jesiennego wieczoru sprawiły, że mieszkańcy Hogsmeade w większości pochowali się w swoich domach, by bawić się w rodzinnym gronie, przy trzaskającym kominku, lub też na jednej z licznych zabaw zorganizowanych z okazji Halloween. Miasteczko było puste i ciche, pomijając głosy i śmiechy dochodzące zza ścian okolicznych domów, a zapadający szybko zmierzch czynił je coraz bardziej ponurym. Nie przejmując się tym, niewysoki chłopak ubrany w gruby, ciemny płaszcz, szedł kamienistą uliczką ku południowemu skrajowi miasta. Niedbałym ruchem poprawił szkarłatno-złoty szalik. Minął ostatnie domy i znalazł się na niewielkim cmentarzyku. Przeszedł pomiędzy najbliższymi grobami, skręcając na znajomą ścieżkę. Pobliskie nagrobki roztaczały wokół siebie tę samą atmosferę, która oczarowała go, kiedy pojawił się na cmentarzu po raz pierwszy, cztery lata temu. W tym miejscu nie było czasu ani dźwięków, prócz szeptów jesiennego wiatru, niosącego ciche, zasłyszane gdzieś w dali odgłosy. Była za to stałość i cisza, zaklęta w kamiennych nagrobkach. W atmosferze cmentarza było coś nieuchwytnego, co zdawało się wieczne i trwałe, istniejące pomimo upływu czasu. To właśnie zachwycało Harry’ego za każdym razem, kiedy stawał pod strzelistą akacją nad grobem rodziców. W tej chwili, chłopak był jak nigdy wdzięczny dyrektorowi, że jak co roku, trzydziestego pierwszego października, pomimo wszystkich środków ostrożności, pozwolił mu odwiedzić cichy cmentarzyk i grób Potterów w Hogsmeade.
Harry wyciągnął z obszernej kieszeni płaszcza różdżkę, po czym zaklęciem Iubar* wyczarował trzy kolorowe ogniki. Umieścił je przed ciężką płytą ozdobioną wyrzeźbionym w kamieniu feniksem. Światełka natychmiast zapłonęły jasnym, iskrzącym płomieniem a w jego blasku kamienny feniks, choć pozbawiony ognistych barw, zdawał się być żywym. Światła na grobach zawsze wydawało się Harry’emu na swój sposób mistyczne. Być może za sprawą starożytnych podań czarodziejów, które zafascynowały go odkąd trafił na nie w jednej z licznych książek Hermiony. Wierzyli oni dawniej, że każde zapalone światełko symbolizuje narodziny człowieka. Mówiono także, że wraz z każdym ognikiem gaśnie także jedno ludzkie życie. Harry raczej nie wierzył w te podania, ale mimo tego zapalone na cmentarzu światełka przywodziły mu zawsze na myśl atmosferę legendy.
Stojąc przy nagrobku, przypominał sobie roześmiane twarze rodziców, machających do niego z kart albumu, otrzymanego od Hagrida w pierwszym roku nauki w Hogwarcie. Od tamtego czasu niemal co dzień przeglądał ten album, ciesząc się widokiem postaci tych, za którymi nie przestawał tęsknić. Czasami miał wrażenie, że słyszy wokół siebie ciche, ulotne głosy, szepczące między sobą; kiedy jednak odwracał się, nigdy nikogo nie zobaczył. Podobnie teraz zdawało mu się, że wśród świstu jesiennego wiatru można usłyszeć słowa, niezrozumiałe, ale ciepłe i dodające otuchy. Światełka paliły się dokoła, a barwne płomyki tańczyły na wietrze.
- Dlaczego musieliście zginąć...? – wyszeptał sam do siebie, doskonale wiedząc, jak dziecinnie brzmi to pytanie. – Cholerna wojna – syknął, zastanawiając się ile jeszcze osób spocznie na tym cmentarzu, zanim uda się pozbyć maniaka, który ubzdurał sobie panowanie nad światem. Chociaż członkowie Zakonu Feniksa, z Syriuszem na czele, zawsze starali się przedstawiać mu optymistyczną wersję wydarzeń, Harry dobrze wiedział, że sytuacja czarodziejskiego świata jest wciąż fatalna. Mimo to, ani on, ani inni walczący z Ciemną Stroną starali się nie tracić nadziei. Wiedzieli dobrze, że utrata determinacji i wiary w zwycięstwo przekreśli ich i tak już niewielkie szanse.
Wiatr unosił pożółkłe, opadłe liście, podczas gdy czarnowłosy chłopak wciąż stał nad grobem, pogrążony w rozmyślaniach. Nie płakał, ani nie przejawiał żalu w żaden widoczny sposób. Nie wypadało mu okazywać słabości, ale czuł się cholernie źle. Czasem myślał o tym, jakie byłoby jego życie, gdyby miał prawdziwą rodzinę i prawdziwy dom – miejsce, do którego mógłby chętnie wracać w każde wakacje i święta. Jak Weasleyowie do Nory. Zazdrościł im – mieli to, czego on nie zaznał i już nigdy nie zazna. Nie był głupi, wiedział, że nie może po prostu wziąć zmieniacza czasu i odwrócić tego, co się stało. Kochał wprawdzie Syriusza i często znajdował w nim pomoc i oparcie, ale jednak ojciec chrzestny nie był w stanie zastąpić mu rodziców. Nawet, kiedy bardzo się starał, to nigdy nie było to samo. Harry miał jednak nadzieję, że już nigdy Voldemortowi nie uda się pozbawić żadnego dziecka jego rodziny i dzieciństwa.
Nieświadomie patrzył na kolorowe ogniki palące się na pobliskich grobach. Biały. Śnieg na błoniach Hogwartu. Złocisty. Krótki błysk Znicza na meczu Quidditcha. Niebieski. Sweter od pani Weasley. Szkarłatny. Kolor Gryffindoru. Srebrny. Księżyc w pełni, wschodzący nad Zakazanym Lasem. Zielony. Avada Kedavra.
Zielony ognik zatańczył ogarnięty silniejszym podmuchem wiatru, po czym zgasł.
* Iubar - (łac.) światło, blask. Dziękuję Skye za pomysł.