W obronie krzyża
" />to taki slang z nowej huty
ale telepiwo to gówno bo:
telepizza kupuje składniki na pizze za 3 zł (ze wszystkim)
sprzedaje za 25 wiec ma 22 zł zysku, co oczywiscie trzeba zaplacic kucharzowi, dostawcy, oplacic wszystko itp. (i tak wychodza na +)
Ty z browarem chcesz zeby kupowali u ciebie a nie szli do nocnego, wiec jezeli taki harnaś w sklepie kosztuje 1,80 w monopolowym całodobowym 2,10 to liczmy u ciebie 2,50. Zaopatrzasz sie u hurtownika w cenie 1,49 (musisz miec koncesje, bo innaczej nie kupisz u hurtownika), wiec masz zarobek 1zł na piwie, na takiej imprezie max to jest 10 piw, czyli 10zł, wiec defakto nic nie zarobisz bo nawet Ci nie starczy na benzyne zeby te browary dowieść! Aczkolwiek pomysł jest naprawde dobry
" />jeżeli chodzi o rozwożenie pizzy mój kolega pracuje w telepizzy w olsztynie. w ostatnio sobote mial 180zl na czysto. paliwo zwraca mu sie przewaznie z napiwków. mają stałą stawkę za godzinę plus stawka za kursy , im dalej tym większa stawka. nie pracuje on codziennie. samochód się zużywa ale zarobki są naprawdę niezłe. trzeba uważać na mandaty i stłuczki bo takowe przygody też juz ma na koncie. ale naprawdę jeżeli chodzi o zarobek np dla studentów to spoko. bo czas pracy sobie sam ustala.
" />
">jeżeli chodzi o rozwożenie pizzy mój kolega pracuje w telepizzy w olsztynie. w ostatnio sobote mial 180zl na czysto. paliwo zwraca mu sie przewaznie z napiwków. mają stałą stawkę za godzinę plus stawka za kursy , im dalej tym większa stawka. nie pracuje on codziennie. samochód się zużywa ale zarobki są naprawdę niezłe. trzeba uważać na mandaty i stłuczki bo takowe przygody też juz ma na koncie. ale naprawdę jeżeli chodzi o zarobek np dla studentów to spoko. bo czas pracy sobie sam ustala.
No raczej, ale wiesz, dawidmi nie uwierzy, bo przecież to wymyśliliśmy sobie, nie wiem po co, ale jednak. W końcu on pracował w pizzerii w latach osiemdziesiątych na opolszczyźnie, więc swoje wie.
oczywiscie ze pomysl bardzo dobry. w moim starym miescie ( 100 000 mieszkancow), potentatem jest taka wlasnie pizzeria. Pizzeria miesci sie w malym baraczku - jeszcze kilka lat temu mozna bylo wejsc do srodka i zjesc przy stoliku, ale widocznie wlasciciel potrzebowal wiecej powierzchni i bardziej mu sie kalkulowalo zlikwidowac stoliczki. teraz pizze mozna zamowic przez telefon, lub zamowic i odebrac przez male okienko - jak w kiosku. W cieplejsze miesiace przed pizzeria stoi stolik ogrodowy plastykowy z kilkoma krzeselkami.
Tak ze proponuje pomyslec o malym okienku chociaz, bo telefony to nie wszystko. Nawet jesli klienci siedzacy przy stolikach to 1/3 utargu i z powodu braku funduszy mozesz sobie pozwolic na ich utrate, to nie pozbywaj sie tych, ktorzy pizze wola odebrac sami i zjesc gdziekolwiek. Patrzac na zachod - to wlasnie takeaway jest najpopularniejsze i przynosi najwiecej kasy.
Zarobki kierowcy zaleza od pracodawcy. Pracowalem przez dwa tygodnie w telepizzy (5 czy 6 lat temu) - warunki jakie oferowali to 1,60 za godzine plus 3 zl za kazda dostawe i to wszystko - nie dziwcie sie ze kierowcow nie umieli utrzymac, kazdy sie zwalnial. Inny wlasciciel pizzeri dawal najnizsza krajowa i pieniadze na paliwo - obojetnie jakie auto ekwiwalent 8 litrow paliwa za kazde 100 km.
" />Firmy nie prowadze, ale ostatnio zrobilam sobie spacerek po naszym miescie i no coz moze szalu nie ma, ale cos nie cos - jak kogos interesuje to:
1. na zeromskiego szukaja sprzedawcy w sklepie spozywczym
2 na zerromskiego szukaja spprzedawcy w butiku
3 Polskie Agencje Ochrony szukaja ochroniarzy przyjmuja wszystkich
4 na satcji benzynowej szukaja jakiegos chlopaka na myjnie
5 i w telepizzy szukaja dosatawcy, kasjera i kucharza
ale zarobki to chyba takie jakies, ale lepszy rydz niz nic<chyba>
Taa, roznoszenie ulotek - wiem cos o tym ;d
Roznosiłem w zeszłym roku ulotki z telepizzy po mieszkaniach - akcje typu babcia mnie goni z parasolem nie były rzadkością ; ) Praca w sumie nie jest ciężka, ale zarobki (przynajmnie u mnie) fatalne.
no tak ale zarobki potem również spore bo ludzie kupują to co wypróbowane ale telepizzy nie polecam bo biora ogromne pieniądze za ten przepis na ciasto czy cos. polecam juz predzej salon komórkowy (około 100tys z towarem)
Firmy kuszą zarobkami już w ogłoszeniach
Dariusz Brzostek 2007-06-26, ostatnia aktualizacja 2007-06-27 13:49
Polskie firmy zaczęły podawać zarobki w ogłoszeniach rekrutacyjnych. Efekt? Nareszcie zaczęli zgłaszać się chętni do pracy
Jacek Tarczyński, właściciel małej firmy transportowej, od przeszło czterech miesięcy chciał zatrudnić trzech kierowców. Nikt nie odpowiadał na oferty o pracę. W końcu do ogłoszenia dopisał jedno krótkie zdanie. "Zapłacę 4,5 tys. zł miesięcznie na rękę". - To był strzał w dziesiątkę, bo ściągnął mi ludzi do firmy. Chętnych było tak dużo, że po południu wysiadła mi bateria w telefonie komórkowym - opowiada.
Wybierz zawód i zobacz jakiego wynagrodzenia możesz się spodziewać. Zobacz raporty płacowe w GazetaPraca.pl
Ogłoszeń z konkretnymi ofertami zarobków pojawia się w prasie coraz więcej. Allcass Direct, który szuka kierowców dla dużych międzynarodowych firm transportowych, podaje w ogłoszeniu: "5,5 tys. zł netto plus dodatkowe premie płacone w terminie". "Zarobisz 1400-2000 zł netto" - zachęca dostawców Telepizza. Pensje podaje się nawet w ogłoszeniach dla sprzedawców. - Trzeba coś zmienić w ogłoszeniach, bo naprawdę ciężko znaleźć dziś dobrego pracownika - mówi Stefan Pieka, który w anonsie o zatrudnieniu pracownika na stoisku mięsno-wędliniarskim dopisał: 2 tys. brutto. - A żeby to się udało, trzeba wyjść do ludzi z konkretami - uważa. Skuteczność tej metody potwierdza Jan Widlak, który przez kilka miesięcy bezskutecznie poszukiwał czterech sprzedawców. - Kiedy dodałem, że zarabia się 2,5 tys. zł brutto, zadzwoniło ponad stu chętnych, a drugie tyle przysłało mi swoje CV. W ten sposób ja zyskałem nowych pracowników, a oni konkretna pracę za oczekiwane pieniądze - mówi.
Z konkretów przedstawianych w ofertach pracy cieszą się też ci, którzy poszukują zajęcia. - Dość miałam tych ogłoszeń z "atrakcyjnym" wynagrodzeniem - mówi Janina Kasprzyk z Warszawy. - Odwiedziłam kilkadziesiąt sklepów, w których na koniec rozmowy słyszałam, że oferują mi 900-1000 zł. A teraz w gazecie znalazłam ofertę za 1,4 tys. zł na rękę i od razu wiedziałam, że chcę tam pracować.
Anna Buczyńska PR menedżer z serwisu rekrutacyjnego Jobpilot.pl: - Na Zachodzie, szczególnie w Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii, ten rodzaj ogłoszeń rekrutacyjnych jest już standardem. Poprzez podanie kwot zarobków pracodawca zachęca kandydatów na potencjalnych pracowników do szybszej reakcji. Pracownicy doceniają taką informację, bo wiedzą, czego mogą się spodziewać. Na spotkaniach nie ma także malkontentów, gdyż większość kandydatów jest gotowa do podjęcia pracy. Podanie kwot sprawia, że nie ma nieporozumień i nikt nie traci czasu na szukanie pracy.
Źródło: Metro
http://praca.gazeta.pl/gazetapraca/1,74785,4254934.html