Telekomunikacja Polska - zagraniczne taryfy


W obronie krzyża

http://miasta.gazeta.pl/warszawa/1,34864,4820895.html

[Warszawa] Podwyżka tak, ale jaka - opinia doktoranta w Katedrze Transportu SGH

Reforma cenowa warszawskiej komunikacji jest konieczna, a przedstawiona przez Zarząd Transportu Miejskiego propozycja uwzględnia podstawowe trendy europejskie. Dziwi jednak szereg szczegółowych rozwiązań.

Wyraźne preferencje dla stałych klientów, umożliwienie przesiadek posiadaczom biletów jednorazowych i promowanie podróży poza godzinami szczytu - to od wielu lat standard nie tylko w Europie Zachodniej, ale i np. w Czechach. Cieszę się, że nowe propozycje ZTM wpisują się w te trendy. Nieunikniona jest również podwyżka cen - warszawska komunikacja jest dla pasażerów znacznie tańsza niż w innych miastach Polski, a potrzebuje gigantycznych w skali kraju dotacji.

Jednak wiele szczegółowych rozwiązań w projekcie ZTM budzi spore wątpliwości.

Po pierwsze, bilety jednorazowe przesiadkowe mają obowiązywać 20 lub 40 minut (ceny - 2 i 2,80 zł) oraz będą tańsze od biletu bezprzesiadkowego (aż 3 zł). Spójrzmy na Berlin - tam bilet przesiadkowy obowiązuje 2 godziny, można też kupić tańszą wersję ważną na odcinku do trzech stacji metra lub sześciu przystanków autobusowych (wtedy bez przesiadek). W Pradze bilet przesiadkowy jest ważny 75 minut, a jego tańszy wariant bezprzesiadkowy - 20 minut (lub na pięć stacji metra). W Łodzi można bez problemu kupić bilet na 120 minut, w Poznaniu na 90, a w Gdańsku na 60. A u nas - 40 minut! To nie zachęci nikogo do podróży łączonych autobus - metro - autobus zamiast bezpośrednich autobusowych przez całe miasto. Zresztą długi czas ważności biletu przesiadkowego to świadoma polityka unikania problemów z kontrolą. Co bowiem będzie, jeśli pasażer nie zmieści się w czasie ważności biletu, ponieważ ze względu na spóźnienie będzie dłużej czekał na kolejny pojazd? Nie mówiąc już o podobnych problemach związanych z przesiadkowym 20-minutowcem.

Po drugie, bilet podmiejski (nieprzesiadkowy) za 4 zł. ZTM chce konkurować z przewoźnikami prywatnymi, obniżając ceny. Ale ten bilet i tak nie sprawi, że linia 709 (Piaseczno - Metro Wilanowska) będzie konkurencyjna wobec Expressu Piaseczno, który za 3 zł zawozi pasażerów pod same Domy Centrum. Przewagę ZTM nad konkurencją stanowi bogata siatka połączeń w mieście i podróżnych lepiej przyciągnąłby właśnie bilet przesiadkowy dwustrefowy, nawet za większą sumę.

Po trzecie, oddzielny jednorazowy bilet międzyszczytowy (bezprzesiadkowy - za 2,40 zł). W Pradze poza szczytem bilet jednorazowy jest ważny nie 75, lecz 90 minut. Dzięki temu podróżni mają korzyść, zaś kioskarze nie muszą sprzedawać oddzielnego nominału. Zresztą zagraniczne taryfy dla klientów sporadycznych są generalnie bardzo proste i często opierają się na dwóch rodzajach biletów jednorazowych. U nas zaś pozostaną aż cztery.

W Berlinie czy Zagłębiu Ruhry do podróżowania poza szczytem zachęcają tańsze bilety miesięczne (a nie jednorazowe). To świetne rozwiązanie, bo można nim zmotywować do podróży do pracy na godz. 7 lub 9.30, czyli wtedy, kiedy nasilenie ruchu jest dużo mniejsze. Bardzo dziwne jest też warszawskie rozumienie "happy hours" - od 9 do 14. Przecież w tych godzinach też jest tłoczno W Pradze zasady pozaszczytowe obowiązują w soboty i niedziele oraz w dni powszednie do godz. 5 oraz od 22. W Berlinie, Londynie czy Zagłębiu Ruhry - w dni robocze po godz. 9, soboty i święta. Coś jak "darmowe wieczory i weekendy" w Telekomunikacji. A dlaczego w warszawskiej komunikacji nie będzie taniej w weekendy, kiedy autobusy oraz tramwaje rzeczywiście są puste?

Szkoda też, że wprowadzając nową taryfę, ZTM odstąpił od strategii konsultacji społecznych. Oczywiście nikt nie zgodzi się z wyższymi cenami, ale sam kształt oferty cenowej warto konsultować. Ona - w przeciwieństwie do tras autobusów na Ursynowie - dotyczy (prawie) wszystkich pasażerów.

Mam nadzieję, że chociaż prace nad taryfą są już zaawansowane, to istniejące błędy zostaną jeszcze wyeliminowane.