W obronie krzyża
Gdyby podsumować dotychczasowe wydarzenia na targach CES, można dojść do wniosku, że coraz większe znaczenie w świecie IT odgrywa sektor rozrywki. Telewizja oparta o protokół IP będzie polem przepychanek dla przedsiębiorstw produkujących sprzęt i oprogramowanie. Do walki dołączą się dostawcy treści oraz internetu.
Wyraźne kroki w stronę internetowej telewizji opartej na udostępnianiu materiałów wyłącznie na żądanie, są czynione przez takich gigantów rynku IT jak Intel, który zaprezentował platformę ViiV.
Zostanie ona wykorzystana do organizacji domowych centrów rozrywki m.in. przez Microsoft, AOL, ESPN, MTV, NBC i Turner Broadcasting. W sumie skorzystanie z jej dobrodziejstwa zapowiedziało już 100 firm.
Telewizja internetowa pozwoli nie tylko na dostarczenie programu na żądanie, ale i na jednoczesne śledzenie i nagrywanie kilku audycji. Microsoft zaprezentował już technologię, która pozwala na jednoczesne oglądanie kilku meczów baseballa, wraz ze statystykami wyświetlanymi w formie tekstu.
Możliwości łączenia różnych usług internetowych z telewizyjnymi są ogromne. Niektórzy sugerują nawet, że interaktywna telewizja spowoduje zmniejszenie zainteresowania stronami WWW, grami online i innymi popularnymi dziś rodzajami internetowej rozrywki.
Oczywiście są jeszcze przeszkody do pokonania. Usługi IPTV wymagałyby przede wszystkim rozwiązania problemów dotyczących praw autorskich i ewentualnej ochrony przed kopiowaniem programów.
Nie bez znaczenia jest też bariera sprzętu i wydajności sieci. Nadawanie programów w wysokiej jakości wymaga łącz o przepustowości 6-8 Mb/s. Tymczasem przykładowo w Wielkiej Brytanii większość łącz domowych posiada przepustowość poniżej 1,5 Mb/s. O tym kiedy IPTV mogłoby się upowszechnić na naszym rynku... lepiej nie myśleć.
Wreszcie trzeba wziąć pod uwagę to, że IPTV nie każdemu jest na rękę. Dostawcy tradycyjnej telewizji z pewnością nie będą jej przychylni.
Tegoroczne targi CES są jednak wyraźną zapowiedzią tego, że internet staje się coraz mniej "tekstowy", a bardziej "obrazkowy", zaś komputer osobisty powoli schodzi z biurka i wędruje pod szafkę z telewizorem.
"Dramatyczna sytuacja, zapaść"
Publiczne media umierają. Nie ma pieniędzy
Więcej konkursów SMS-owych, więcej komercyjnych formatów, a do tego każdy pracownik i współpracownik musi dostarczyć dowód opłacenia abonamentu. No i ciąg dalszy zwolnień. TVP chwyta się wszystkiego, by ratować swój budżet. Podobnie jest w Polskim Radiu, które już szykuje się do wielkich cięć.
Dramatyczna sytuacja, zapaść - tymi słowami prezesi TVP i Polskiego Radia opisywali w czwartek posłom z sejmowej komisji kultury sytuację mediów publicznych. TVP, która za ubiegły rok notuje 200 mln zł straty, zobowiązała wszystkich swoich pracowników do przedstawienia zaświadczeń o zapłaconym abonamencie. Polskie Radio zapowiada zwolnienia.
Emocjonalna debata komisji na temat informacji obu zarządów zamieniła się we wzajemne oskarżenia, kto odpowiada za zły stan mediów publicznych. Według PO przyczyniło się do tego PiS, które miało rozpocząć polityczną "degrengoladę" tych spółek. Zdaniem PiS i Lewicy winna jest PO, która namawiała do niepłacenia abonamentu.
Ministerstwo Skarbu poinformowało, że oczekuje od TVP szybkiego opracowania strategii spółki.
Prezes TVP Romuald Orzeł poinformował, że w 2010 r. działalność ogólnopolskich anten TVP w całości będzie finansowana ze środków komercyjnych. Prognozowane przez KRRiT środki z abonamentu wyniosą bowiem między 80 a 100 mln zł i decyzją Krajowej Rady w całości zostaną przeznaczone na ośrodki regionalne, których utrzymanie kosztuje ok. 400 mln zł rocznie.
Według danych TVP, udział abonamentu w jej przychodach w 2009 r. wynosił - 17 proc., a w 2010 r. będzie to ok. 6 proc. Do tego dokłada się spadek wpływów z reklamy i sponsoringu, które w 2010 r. mają być odpowiednio niższe o 146 i 12,6 mln zł.
Na koniec 2010 r. telewizja zakłada zerowy wynik finansowy. Główny koszt utrzymania pozostałych anten ponieść mają Jedynka i Dwójka. TVP planuje m.in. wprowadzenie na tych antenach oraz w TVP INFO nowych "komercyjnych formatów", więcej interaktywnych konkursów i akcji sms-owych, likwidację prenumeraty prasy tam, gdzie nie jest to związane z realizacją audycji. Ponadto telewizja zamierza negocjować swoje umowy z zewnętrznymi dostawcami oraz większe korzystanie z ich usług w obszarach dotychczas realizowanych przez pracowników TVP. Kontynuowane będą też zwolnienia.
Zarząd TVP zobowiązał też wszystkich swoich pracowników do płacenia abonamentu. "Zarząd TVP w trybie uchwały, żeby rzecz bardzo poważnie potraktować, podjął apel zobowiązujący wszystkich pracowników spółki oraz współpracowników, wszystkie firmy kooperujące ze spółką do przedstawienia oświadczeń abonamentowych" - powiedział Orzeł. "Jakie będą konsekwencje dla pracowników? Niepłacenie abonamentu to jest łamanie prawa. Ja pewnie utracę jako przedstawiciel zarządu zaufanie do pracownika, który łamie prawo" - dodał prezes TVP.
Ta informacja wywołała oburzenie posłów PO, którzy wskazywali, że zarząd nie ma prawa żądać tego rodzaju oświadczeń od pracowników.
W równie czarnych barwach sytuację Polskiego Radia kreślił jego prezes Jarosław Hasiński. Jak mówił 2010 r. wygląda "bardzo tragicznie" - radio ma otrzymać z abonamentu jedynie ok. 100-135 mln zł, co oznacza spadek wpływów do poziomu jednej trzeciej tego, czym radio dysponowało w 2009 r.
Jak poinformował Hasiński, takie środki wystarczą jedynie na "pokrycie stałych kosztów administrowania infrastrukturą spółki, emisję i rozsył sygnału radiowego oraz tworzenie prostych audycji radiowych".
Dlatego radio zapowiada "drastyczne cięcia w wydatkach", w tym zwolnienia pracowników. Tym też Hasiński tłumaczył zmianę na stanowisku dyrektora radiowej Trójki, gdzie Magdalenę Jethon zastąpił Jacek Sobala. "Pani dyrektor była świetna na tzw. pokój. Na kryzys nie (...) W momencie kiedy wychowywała się z Trójką przez ileśdziesiąt lat, dzisiaj nie może dokonać pewnych zmian strukturalnych - ona sobie tego nie wyobraża" - powiedział Hasiński.
Nie sprecyzował, kiedy miałyby się rozpocząć zwolnienia. Na razie radio przygotowało prowizorium budżetowe na dwa miesiące i będzie obserwować wpływy z abonamentu. Hasiński liczy, że apele i akcje mediów publicznych na rzecz płacenia abonamentu odniosą skutek i jego ściągalność się zwiększy.
Na razie cięcia dotknęły strukturę organizacyjną radia - liczbę dyrektorów zmniejszono z 39 do 26.
Radio chce też negocjować zmniejszenie opłat dla organizacji zbiorowego zarządzania prawami autorskimi, planuje radykalnie zmniejszyć zakup licencji na prawo transmitowania i retransmitowania koncertów i imprez artystycznych.
Hasiński przypomniał też, że radio apelowało o wsparcie finansowe z budżetu państwa, a do samorządów zwróciło się o przejęcie radiowych orkiestr i chórów.
Informacja prezesów radia i telewizja wywołała burzliwą debatę. Przewodnicząca komisji Iwona Śledzińska-Katarasińska (PO) oceniła, że brak pieniędzy jest dla zarządów obu spółek "świetnym alibi". "Kiedy naprawdę nie brakowało pieniędzy było marnotrawstwo, upartyjnienie, rozrzutność, brak misji i w ogóle wszystkie siedem plag egipskich, które i dziś dzieją się w państwa instytucjach" - powiedziała Śledzińska-Katarasińska.
"Nie ma żadnej zależności, zwłaszcza w TVP - nie było i nie ma - między ilością pieniędzy, a realizacją misji. Po prostu im więcej pieniędzy, tym więcej się marnowało" - oceniła.
"Media publiczne, a zwłaszcza radio są ofiarą upolitycznienia mediów, które rozpętał PiS, kiedy doszedł do władzy" - mówił z kolei Arkadiusz Rybicki (PO). "Od 2007 r. rozpoczął się gwałtowny spadek wpływów abonamentowych i degrengolada telewizji" - powiedział, dodając, że odpowiedzialne są za to nie wypowiedzi premiera na temat abonamentu, ale zwalnianie w mediach publicznych fachowców i zastępowanie ich politykami.
Przeciwnego zdania był Jerzy Wenderlich (Lewica). Według niego obecna trudna sytuacja mediów publicznych w całości została "sprokurowana przez PO". Wenderlich domaga się też formalnej debaty na temat motywów PO, aby postawić media publiczne w tak trudnej sytuacji, "która powoduje konieczność sprzedania mediów publicznych?". "Czy to było wasza intencją?" - pytał Platformę Wenderlich.
Także PiS oskarżał PO o spowodowanie spadku wpływów abonamentowych i chęć zniszczenia mediów publicznych. Jan Dziedziczak (PiS) przytaczał liczne wypowiedzi premiera Donalda Tuska zapowiadające likwidację "skandalicznej daniny", jaką jest abonament. Według Dziedziczaka po takich wypowiedziach "trudno się dziwić" "drastycznemu" spadkowi abonamentu.
PAP