Tematyka rad pedagogicznych w przedszkolu


W obronie krzyża

Jeszcze jedno . W internetowym katalogu mojej biblioteki znalazłam kilka książek
Edyty Gruszczyk-Kolczyńskiej, ale wszystkie dotyczą edukacji matematycznej, za
wyjątkiem takiej :

"Wspomaganie rozwoju umysłowego trzylatków i dzieci starszych wolniej
rozwijających się : książka dla rodziców, terapeutów i nauczycielek przedszkola
" Edyta Gruszczyk-Kolczyńska, Ewa Zielińska. - Wyd. 2. - Warszawa : Wydawnictwa
Szkolne i Pedagogiczne,2004


Czy w tej książce znajdę fachowe rady dla mnie na temat nauki czytania ?
Dziękuję za zainteresowanie moją sprawą

EWa




>Uprzejmie proszę o informację, czy w przedszkolu
> niepublicznym musi istnieć Rada Pedagogiczna.

Specjalnie się tym nie zajmowałam, bo zatrudniam tylko 2
nauczycieli, więc temat mnie nie dotyczy bezpośrednio.

Ustawa o systemie oświaty mówi:
"Art. 40. 1. W szkole lub placówce zatrudniającej co najmniej 3
nauczycieli działa rada pedagogiczna, która jest kolegialnym organem
szkoły lub placówki w zakresie realizacji jej statutowych zadań
dotyczących kształcenia, wychowania i opieki."

Wydaje mi się, że wizytator zajmujący się przedszkolami
niepublicznymi odpowiadał na pytanie, które zadałaś, twierdząco.
Chociaż znaczna część kompetencji rady podanych przez ustawę, w
przedszkolach niepublicznych jest najczęściej w rękach
własciciela/organu prowadzącego lub dyrektora przez niego
zatrudnionego.

W ustawie jest także zapis:
"Art. 44. Minister właściwy do spraw oświaty i wychowania określi, w
drodze rozporządzenia, typy szkół i placówek, w których nie tworzy
się rady pedagogicznej ze względu na specyficzną organizację pracy
szkoły lub placówki."
Znalazłam takie (nie wiem, czy aktualne)
isip.sejm.gov.pl/servlet/Search?todo=file&id=WDU20011201290&type=2&name=ATTA6V1Q

Nie potrafię Ci pomóc.









selenka21 napisała:

> Było sobie przedszkole samorządowe nr 2 z duzym placem zabaw. Aż przyszedł
> zły czarodziej i skoszarował biedne dzieci do szkoły Podstawowej nr2 z placem
> zabaw jak na wojskowym poligonie. Pewnie byłby to koniec tej smutnej
> opowieści, gdyby do głosu nie doszły głodne władzy rządzący tym mieście.
> Zerówki po juryzdykcją dyrekcji szkoły, a przedszkola pod władzą dyrekcji
> przedszkola. Mamy dwóch dyrektorów... ale mozna przecież zrobić trzeciego. I
> jedziemy od nowa zmiany: zerówki z powrotem pod pazurki Pani Dyrektor
> przedszkola, szkoły pod Pania Dyrekora, a nad nimi ten najważniejszy, który
> rządzi całością i na którego ma być ogłoszony konkurs. I w ten sposób mamy
> trzech dyrektorów i trzy gęby do wykarmienia na urzędowym stołku. I to
> wszystko na naszych oczach. Te wszystkie zmiany ustalono wczoraj na
> nadzwyczajnym posiedzeniu Rady Pedagogicznej przy dużym nacisku Wydziału
> Oświaty i Pani Wiśniewskiej.A biedne dzieci: zapomina się o nich: brak pomocy
> naukowych, szkoła biedna... Może kiedyś przyjdzie dobry książe na posadę do
> naszego Grodu i potrząśnie tym towarzystwem wzajemnej adoracji, albo wpuścić
> głodnego smoka niech wszystkich złych połknie.


Jutro na ten temat sesja Rady Gminy / art. w Dzienniku Łódzkim /.



:(((
Płakać się chce, jak czytam wypowiedzi Pana "j". Jestem
nauczycielką, mam 25 godzin dydaktycznych tygodniowo, a ponadto (z
ręką na sercu) drugie tyle zajmuje mi przygotowanie się do zajęć,
pisanie planów, innych dokumentów. Do tego raz w miesiącu 3-dniowe
szkolenia, kursy (piątek, sobota, niedziela). Niech Pan doliczy Rady
Pedagogiczne, trwające kilka godzin, spotkania z rodzicami na
zebraniach czy z okazji świąt i uroczystości. Ja nie narzekam na
swoją pracę- lubię to, co robię, choć jest to BAAARDZO ciężka praca.
Czy 1100zł miesięcznie to dużo? Dla kogokolwiek? Wątpię...
Życzę wszystkim, by byli zadowoleni ze swoich zarobków, a praca
dawała im satysfakcję i zadowolenie. A jeśli ktoś zazdrości
nauczycielom to niech się przekwalifikuje- najpierw jednak zapraszam
na jeden dzień do szkoły czy przedszkola.
Mam prośbę do Pana "j": proszę stworzyć osobny temat na forum, gdzie
będzie można się poużalać nad swoją pracą, lub pozazdrościć innym
ich pracy. A tutaj bardzo proszę o odpowiedź na moje pytanie z
tematu, jeśli oczywiście ktoś coś wie:)



Mam dwójkę dzieci w tym przedszkolu. Jestem bardzo zadowolona. Grupa
w ktorej mam córkę ma wychowawczynie o wyjątkowej kulturze,
podchodzące z wielkim szcunkiem do dzieci.
Synek w maluchach zaaklimatyzował się błyskawicznie.
Do tego koncerty, teatrzyki, wycieczki i stałe zajęcia dodatkowe
(rytmika, tańce, gimnastyka, angielski), reguralne zebrania z
rodzicami, psycholog i logopeda, wychowczynie zbierają sie na rady
pedagogiczne. Bardzo fajne są dni, kiedy na powietrzu zorganizowana
jest zabawa dla całej rodziny.

PS proponuje ignorowac komentarze swiatopogladowe, ktore de facto
nie sa na temat wątku



Przeczytałam większość wątków o przedszkolach i ZAŁAMAŁAM SIĘ. Dlaczego żadna z
nauczycielek przedszkoli nie protestuje??? Nie ma tu żadnych? Jesteście
najeżone pretensjami, pełne wspaniałych pomysłów, wiedzy pedagogicznej i
najmądrzejsze, chcecie dawać rady przedszkolankom. Jestem oburzona! Czy to, że
dziecko jest rozczochrane, od razu dyskwalifikuje przedszkole? Czy w domu
dziecko nigdy nie jest rozczochrane? Czy mama, która chce zakładać przedszkole,
nie wie, że samorzutna zabawa jest bardzo istotna dla rozwoju przedszkolaka?
Czy wyobraża sobie siebie, przez pięć godzin dziennie, codziennie organizującą
dzieciom zabawy? Czy inna mama chciałaby, żeby panie udzielały rodzicom
wyczerpujących informacji o ich dziecku podczas gdy jej własna pociecha
pozostawałaby w tym czasie bez opieki? A gdyby każdej mamie pani musiałaby
poświęcić nawet pięć minut? To daje 100 minut czasu, gdy pani nie poświęca
uwagi dzieciom, tylko gada. Kobiety, wyobraźcie sobie siebie po tej drugiej
stronie. Jako nauczycielka przedszkola jestem zbulwersowana. Po takich wątkach
większość ludzi ma jednozdanie na temat przedszkola: przechowalnia, w której
dzieci puszczone samopas ryczą całymi dniami a panie piją kawkę. Nie oceniajmy
przedszkola po dwóch godzinach obserwacji. Nie popadajmy w paranoję,
przedszkola są super, chociaż na pewno zdarzają się kiepskie. Moje w każdym
razie jest rewelacyjne i na pewno za rok poślę do niego Kajtka.
Marta



Ja juz po zebraniu i generalnie jestem zadowolona. Zebranie bylo prowadzone
najpierw przez pania dyr a potem glos zabraly obie nauczycielki przyszlej
pierwszej grupy.
Na zebraniu podano program ramowego dnia w przedszkolu, podano i omowiono
dokladnie oplaty (oczywiscie od razu musielismy zadeklarowac nadprogramowe
skladki, ale co zrobic skoro dotacji brak.)Szczegolowo zostal omowiony program
szerokiej oferty zajec adaptacyjnych, kwestia wyprawki oraz kilka cennych rad
na temat rozstania a dzieckiem.
Sporo przydatnych informacji, wiec spotkanie bylo cenne.
Przedszkole jest stare, wiec lokalowo nie spodziewalam sie rewelacji, ale w
wakacje bedzie maly remoncik.
Jedyne co mnie zaniepokoilo to to, ze maluszki w pierwszej grupie nie myja
zebow, ale dyrekcja od razu powiedziala, ze mozemy to zmienic, no i obie
wychowawczynie sa bardzo mlodziutkie, z niewielkim doswiadczeniem, ale za to
reprezentuja nowe trendy pedagogiczne. W indywidualnej rozmowie sympatyczne
bardzo, wiec mam nadzieje, ze bedzie dobrze.
Pozdrawiam



W takich przypadkach na pewno należy zgłosić pani w przedszkolu, (bez
pretensji), że takie wydarzenie miało miejsce. Gdy moje dziecko przyszło do mnie
z podobnym problemem, to aby dodać mu otuchy powiedziałam:"jak ON jeszcze raz ci
coś zrobi, to powiedz, że ja sobie z nim porozmawiam" (trzeba się liczyć z tym,
że do takiej rozmowy z małym okrutnikiem dojdzie i trzeba mieć przygotowaną mowę
na tą okazję). Jeśli wiesz, że dziecko jest z patologicznej rodziny to nie
robiłabym sobie większej nadziei, że rozmowa z mamą dziecka coś da.Problem
agresji wśród dzieci w przedszkolu jest coraz częstszy i na ogół ludzie (rodzice
i nauczyciele) nie wiedzą jak temu zaradzić. Ja polecam super książki na ten
temat ortmann Rosemarie "Gry i zabawy przeciwko agresji" Kielce.Wydawnictwo
"Jedność" 2002, Gabriel Haug-Schnabel "Agresja w przedszkolu.Poradnik dla
rodziców i wychowawców".Kielce.Wydawnictwo "Jedność" 2001.Książki nie są z
gatunku ble, ble, ble, lecz zawierają praktyczne wskazówki.Możesz polecić je
nauczycielce(ja sama jestem przedszkolanką, więc temat jest zbadany przeze mnie)
i sama trochę poczytać do poduszki (do wypożyczenia w Bibliotece
Pedagogicznej.Można zrobić gazetkę informującą rodziców jak radzić sobie z
agresywnym dzieckiem i liczyć, że TA MAMA coś zacznie robić. Jeżeli to, co
opisujesz nie było pojedynczym przypadkiem, lecz zdarza się często to dobry
nauczyciel powinien się zaangażować w rozwiązanie problemu. Powodzenia. Mam
nadzieje, że moje rady komuś się przydadzą.



Ty i Twoja mama musiałyscie przebywać w szczególnym srodowisku, bo
ja takich sytuacji nie pamiętam ani z okresu przedszkola
("pamiętam"od niespełna 2 roku zycia), ani szkoły czy podwórka na
którym bawiły sie wtedy wszystkie dzieci)ani z okresu kiedy proces
edukacyjny przechodziły moje dzieci w latach 80-90-tych. W
przedszkolu tylko w najmłodszej grupie była pani, która pomagała
przy dzieciach, którym (co normalne) czasem zdarzały
sie "awarie"(mam na musli jednostkowe sytuacje) lub w opiece nad
maluchami, które miały problemy z przystosowaniem się w przedszkolu
(byłam w komitecie rodzicielskim przedszkola i uczestniczyłam w
radach pedagogicznych). W szkole utrzymywałam stały kontakt z
wychowawczyniami, które niestety były b.gadatliwe na temat
wszystkich dzieci..piszę niestety, bo o niektórych nie powinny moim
zdaniem mówić, ale o problemach takich o których mówi Twoja mama
(z "awariami")nie słyszałam ani od nich ani od swoich dzieci.
Co do teorii, że kiedys dzieci były jak rybki..to oczywiscie
zalezało od rodziny w której się wychowywały..i każdy ma swoje
doświadczenia, ja za czyjeś nie mogę odpowiadać.. jednak miały duzo
wiecej swobody i mozliwości decydowania o sobie (to piszę z własnego
doświadczenia)może dlatego, ze były bardziej samodzielne i dojrzałe
a wiec godne zaufania??



Zadbaj o przyszłość (=karierę) Twojego dziecka...
Przeczytałem właśnie artykuł w dzisiejszej GW (dodatek Praca)
pt. "Przedszkolak prawnikiem".
Rzecz generalnie dotyczy planowania kariery swojego dziecka (sic!!!). Z
Elżbietą Sołtys, dyrektorem Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej w Ostrowcu
Świętokrzyskim rozmawia Paweł Nosowski.

Wynika z tego niezbicie, że planowanie kariery dziecka należy rozpoczynać już
w przedszkolu... na początku osobiście mnie to rozśmieszyło, chociaż nie jest
to temat wcale śmieszny (coś z gatunku "i śmieszno i straszno"). Owszem, parę
stwierdzeń tam podanych sprawia wrażenie logicznych. To fakt, że o rozwój
dziecka należy dbać - rozwój psychiczny i fizyczny. Edukacja, kultura,
wartości etyczne, sprawność ciała i umysłu, wrażliwość na otoczenie itd. Nikt
tego nie neguje (ja tez nie). Ale czy mamy prawo odbierać naszym dzieciom
dzieciństwo, poddając je badaniom niemal rekrutacyjnym? Straszna wizja.. jak
słyszę o tych przedszkolach, gdzie kilkuletnie dzieci uczestniczą
w "treningach twórczego myslenia", "konkursach na liderów" (fakty
autentyczne!!!), widzę coraz wyraźniejszą w szkołach apoteozę sukcesu (i to
za wszelką cenę), widzę te początki niezdrowej rywalizacji dzieci, to wiem,
gdzie jest geneza wyścigu szczurów... ale to obłęd !!! Boję się o moje
dziecko. Nie dlatego, że może nie dać sobie rady. Ale o to, że przyjdzie mu
żyć w tym chorym świecie. I albo dostosuje się do tego chorego wzorca i
będzie w końcu jednym ze szczurów - albo w przeciwnym razie stanie się
outsiderem (a może to i lepiej dla psychiki???), i czy na pewno tertium non
datur - czy nie ma innej drogi??? Czy życie nasze i naszych dzieci ma bazować
na zasadzie jak u znanego faszysty Goebbelsa ("Ludzie dzielą się na
depczących i deptanych")?
Moje dziecko zapiszę do normalnego przedszkola, gdzie będzie mogło bawić się
i uczyć przez zabawę.
Czy to my jesteśmy chorzy, czy w chorych czasach przyszło nam żyć???
Jakie jest Wasze zdanie???
G.