Teoria wyceny nieruchomości


W obronie krzyża

Pracuję od ponad 6 lat przy kredytach hipotecznych i znam dosyć dobrze pośredników nieruchomości i rzeczoznawców majatkowych. Co do pośredników to są to niestety tylko pośrednicy, których rola ogranicza sie co najwyżej do pokazania mieszkania czy domu, bo klient i tak dostaje listę dokumentów, które trzeba zgromadzić najpierw od banku a potem dodatkowo od notariusza. Wydaje mi się że do tej czynności nie potrzeba studiów i licencji. A jak nieruchomość będzie miała wadę prawną to kupujący na pewno dowie się o tym od banku, gdy ten odmówi udzielenia kredytu. Notariusze też dbają o informowaniu o wadach prawnych strony, przynajmniej jak ja kupowałem mieszkanie to notariusz zapytał mi się czy jestem świadomy że w dziale IV jest niewykreślona hipoteka i były odpowiednie zapisy w AN w związku z tym. Ostatnio zapisałem się na studia podyplomowe z zakresu wycen nieruchomości, ale tylko dlatego, bo jest to wymagane żeby zostać rzeczoznawcą. Wszystkim mogę powiedzieć, ze teoria którą uczą to są to albo elementarne podstawy albo rzeczy niewiele związane z wyceną, czasem powtórzenie studiów. Ogólnie nieprzydatne w zawodzie.




Zakładając, że fantazyjność budownictwa wciąż będzie przekraczała kolejne bariery, można założyć, iż mieszkania nie będą "zlepkiem" czterech prostokątnych ścian, ale eliptycznie-arabeskowych odcinków, którym daleko do proporcjonalności (coś pokroju Casa Mila). Żeby zrobić wycenę trzeba znać powierzchnię. A dokładną powierzchnię takiego wnętrza można obliczyć tylko i wyłącznie za pomocą całek.
Nie do konca, bo pamietajmy, ze zyjemy w XXI wieku a nie XVII kiedy to rachunek calkowy wymyslila sobie wiadoma osoba, zeby opisac wiadoma teorie. Chce sie policycz jakas wymyslna i pogieta powierzchnie - odpalamy dowolny program CAD, robimy region, dwuklik i mamy powierzchnie. To samo w przypadku objetosci, momentow statycznych, srodkow ciezkosci, blablabla... Jasne, ze dobrze jest samemu to umiec, zeby pozniej byle osiol ci kitu nie wciskal, ze "tego sie nie da a to tylko za doplata", ale pani Ania z biura nieruchomosci ma miec ladna spodniczke i gadane, zeby nieswiadomych klientow nacinac na kawalerke w Warszafce za pol miliona PLN.


EDIT: Co do matematyki, to powiem szczerze, iz rowniez za nia zbytnio nie przepadalem, gdyz dla mnie to w wiekszosci przypadkow sztuka dla sztuki, a nie narzedzie inzyniera. Jasne, projektowanie bez calek sie nie obejdzie, elektryka bez liczb zespolonych rowniez, eletronika ponoc uzalezniona jest od szeregow Fouriera, itp. Ok, tylko po co mechanikowi logika i szeregi, ekonomiscie liczby zespolone, a architekowi macierze? Czy ktos stolarza uczy spawac?




Matematyka finansowa jest znacznie węższą dziedziną, ale sens studiowania jest spory i jest to wiedza dość przydatna. wszystko co człowiek winien wiedzieć o matematyce finansowej można przyswoić przez jeden semestr, natomiast...

skuteczność powyższych widać po kryzysie rynku nieruchomości.
:lol: :lol: :lol:

oto przykład kompetencji profesora matematyki finansowej:
w 2002 r. podczas zajęć ten wielce uczony pan nie mógł za cholerę się zgodzić, że inflacja pod koniec roku spadnie poniżej 2%, dla niego było to niepojęte, jak w "nowoczesnej gospodarce inflacja może być niska?". co z tego, że RPP trzymała twardo kurs wysokich stóp. ten sam pan sławił politykę Greenspana po 9/11, twierdząc, że Fed obniżając stopę do 1% "promował przedsiębiorczość i inwestycje" :D.
Inny przedmiot finansowy, wycena projektów inwestycyjnych, oczywiście też jest mocno przereklamowany, głównie z tego powodu, że prowadzący nie ma pojęcia o teorii procentu. Dla niego stopa procentowana jest DANA, ale gdy się go spytać - czy chodzi o prawdziwą stopę rynkową, czy stopę zniekształconą przez interwencję banku centralnego, to taki człowiek nie wie o co chodzi. A inwestor, ryzykując swoimi pieniędzmi, i działając tak, jak go nauczyli na studiach - czyli wyceniając projekt wg nierynkowej stopy (zaniżonej), straci pieniądze - i to dopiero za parę lat, mimo iż wg obliczeń wszystko szło dobrze :D

Przedmioty finansowe bez solidnej rewizji pod kątem austriackim, są gówno warte.



Już chyba mówiłem, żeby nie mylić teorii ekonomicznych z prawem podatkowym. Prawo nie ma na celu opisywać rzeczywistości, ale ją kształtować. Konsumenci się mogą różnić w wycenie i nikt im tego nie zabrania (polecam art. 353 z indeksem 1 kodeksu cywilnego), natomiast podatek płacą od "wartości rynkowej" w rozumieniu ustawy, tj. chodzi o uniknięcie dyskryminacji podatkowej.

A co do drugiego punktu - jest tak:
Jeżeli wartość wyrażona w cenie określonej w umowie odpłatnego zbycia znacznie odbiega od wartości rynkowej nieruchomości lub praw majątkowych oraz innych rzeczy organ podatkowy lub organ kontroli skarbowej wezwie strony umowy do zmiany tej wartości lub wskazania przyczyn uzasadniających podanie ceny znacznie odbiegającej od wartości rynkowej. W razie nieudzielenia odpowiedzi, niedokonania zmiany wartości lub niewskazania przyczyn, które uzasadniają podanie ceny znacznie odbiegającej od wartości rynkowej, organ podatkowy lub organ kontroli skarbowej określi wartość z uwzględnieniem opinii biegłego lub biegłych. Jeżeli wartość ustalona w ten sposób odbiega co najmniej o 33% od wartości wyrażonej w cenie, koszty opinii biegłego lub biegłych ponosi zbywający.

"Banda urzędników", działając na zlecenie Większości, musi się zastanowić, by stworzyć system możliwie bez dziur, by opodatkowanie było powszechne, tj. żeby cwaniacy też płacili.



On Wed, 02 Aug 2006 15:48:07 +0200, <marcin.kowalski.pl@googlemail.com>
wrote:
[color=blue]
> Czy ktos z was interesuje sie moze zmianami cen mieszkan (wielka
> plyta) na retkinii? Czy sa chetni na te mieszkania i jak to sie
> zmienia w czasie?
>
> Ciekawi mnie tez kwestia stanu technicznego budynków. Czy z
> technologia wielkiej plyty wiaze sie jakies ryzyko niszczenia
> budynku, a jesli tak to w jakiej perspektywie i jak to wplywa na ew.
> wycene tych nieruchomosci?[/color]

wiekszosc blokow z betonowej wielkiej plyty ma wytrzymalosc okolo 35 lat.
teoretycznie potem powinno sie to wszystko rozebrac albo wyburzyc.
prawidlowo zbudowane domy w tej technologii (prawidlowa izolacja zbrojenia
i spawow) moga stac znacznie dluzej, ale w polsce...

to teoria. praktyka uczy ze te mieszkania sa rozchwytywane.

g

--
opera for MAC OSX




  Cytat:
Napisał/a pakodegites jak ustalić w miarę obiektywnie stawkę odszkodowania za 1m2 w takim wypadku? kiedyś spotkałem się z orzeczeniem że 36zł/1m2. tyle że pewnie róznie jest to wyceniane w zależności od wartości, położenia itp działki. czy potrzebna tu jest jakaś wycena? czy np wycena wartości nieruchomości przez rzeczoznawcę będzie tu jakoś miarodajna?
W takich sprawach sąd zawsze zleca wycenę rzeczoznawcy, przy czym nie jest to wycena wartości nieruchomości tylko wartości słuzebnosci która te nieruchomość obciąża. A z wycenami słuzebności sami rzeczoznawcy mają problem, bo to nowe zagadnienie i brak wypracowanych standardów. Teoretycznie wartość słuzebnosci powinna byc równa kwocie o jaka maleje wartość nieruchomosci w wyniku obciążenia jej służebnością. A więc np działka budowlana na której nie mozna budować bo panowie z energetyki ozdobili ja ukośnie przez środek biegnącycm kablem traci jakieś 90% wartości - i tyle własnie powinna wynosić wycena wartości służebności.
Tyle teoria;)
Praktyka opiera się natomiast na sieci subtelnych powiązań między rzeczoznawcami, politykami, sądami a firmami energetycznymi i tylko od czasu do czasu jakiś niezależny a uczciwy rzeczoznawca przyprawia całe to towarzystwo o ból głowy prezentujac rzetelnie opracowaną wycenę.
Może tych niezależnych przybedzie - dopiero wtedy zaczną być zasądzane sensowne kwoty za służebność przesyłu.