W obronie krzyża
Zez Lalki :
A niech diabli wezmą! - wrzasnął doktór. - Czy nie spostrzegłeś, panie
Ignacy, że jeżeli mężczyzna pod względem duchowym jest muchą, to kobieta
jest jeszcze gorszą muchą, gdyż pozbawioną łap i skrzydeł. Wychowanie,
tradycja, a może nawet dziedziczność, pod pozorem zrobienia jej istotą
wyższą, robią z niej istotę potworną. I ten próżnujący dziwoląg, ze
skrzywionymi stopami, ze ściśniętym tułowiem, czczym mózgiem, ma jeszcze
obowiązek wychowywać przyszłe pokolenia ludzkości!... Cóż więc im
zaszczepia.?... Czy dzieci uczą się pracować na chleb?... Nie, uczą się
ładnie trzymać nóż i widelec. Czy uczą się poznawać ludzi, z którymi kiedyś
żyć im przyjdzie?... Nie, uczą się im podobać za pomocą stosownych min i
ukłonów. Czy uczą się realnych faktów, decydujących o naszym szczęściu i
nieszczęściu?... Nie, uczą się zamykać oczy na fakty, a marzyć o ideałach.
Nasza miękkość w życiu, nasza niepraktyczność, lenistwo, fagasostwo i te
straszne pęta głupoty, które od wieków gniotą ludzkość, są rezultatem
pedagogiki stworzonej przez kobiety. A nasze znowu kobiety są owocem
klerykalno - feudalno - poetyckiej teorii miłości, która jest obelgą dla
higieny i zdrowego rozsądku...
"Mocno wyrośnięte" - czytaj trzy razy starsze. Znam te dzieci dobrze, to taka
przyszywana rodzina. Czy muszę nie lubić dzieci, żeby krytycznie patrzeć na ich
zachowanie i wychowanie?
To "a propos" Twojej wypowiedzi już tłumaczę. Jesteś matką, która posyła swoje
dziecko do przedszkola montessoriańskiego, więc nie spodziewam się, żebyś
wyrażała się o wychowaniu swego dziecka w inny, niż bardzo entuzjastyczny
sposób. Ja jednak uważam, że kij ma dwa końce. Ty widzisz otwartość, szacunek
dla innych, itp., bo takie są założenia, ja natomiast mam okazję obserwować
zachowanie dzieci "montessoriańskich" w codziennych sytuacjach i wtedy teoria
boleśnie "spotyka się" z rzeczywistością.
Mój maluszek zainteresował się szopką bożonarodzeniową, która stała pod
ołtarzem. Wspiął sie więc na stopnie, żeby dotknąć aniołka. Stał tam sobie, ja
go obserwowałam i wszystko było w porządku. To dziecko stało tam, gdzie inne
dzieci - przed ołtarzem i zaczęło ściągać mojego maluszka i mówić mu, że tam
nie wolno wchodzić. Dziewczynka ta była z siebie dumna. Ja trochę mniej, bo mój
maluch po prostu się wystraszył. Poza tym, takie pouczanie obcej osoby
(dziecka) uważam za brak wychowania i niegrzeczność.
Pozwalam mojemu dziecku być sobą, pozwalam mu być ciekawe, pozwalam mu
krzyczeć, jeśli ma na to ochotę. Totalnym "kosmosem" i nieporozumieniem są dla
mnie np. lekcje ciszy.
Pani o nicku "montessori" wypisała szereg pobożnych życzeń, marketingowych
haseł, które dla mnie są mało konkretne. Nie znoszę takich pełnych patosu
opisów, przypomina mi się takie korporacyjne pitu-pitu (jesteśmy najlepsi,
osiągniemy sukces).
Petrea - jestem akurat w temacie, więc powiem, zę bywa bardzo różnie. Zależy i
od wychowania i od charakteru tej konkretnej osoby. Jedna biorą nie dając nic z
siebie, inne mają własne ambicje i niezależnie od stopy życiowej rodziców
starają się same do czegoś dojść, nie po plecach rodziców. Z tym, że tych
drugich widzę jakby mniej... Pominę już wątek naszego osobistego, tu podobno
tzn. wg męża nie ma roszczeń wyrażonych wprost (choć nie wiem jak się w takim
razie odnieść do próśb o zrobienie zakupów...), podobno mój mąż pomaga z
własnej nieprzymuszonej. Przynajmniej tak twierdzi. Ale czy to
faktycznie "nieprzymuszona" wola? niedawno pisałam jak to nasz młodzieniec
wpakował się w kolejne długi, które spłacił mąż. Teoretycznie z własnej woli. A
praktycznie okazało się, że jeśli nie spłaci, to firma windykacyjna wejdzie na
hipotekę mieszkania. I tak wygląda ta nieprzymuszona wola. To samo dotyczy
innych sytuacji - jest np. 6 dzień miesiąca, mąż jedzie wykupić synowi leki, bo
ten podobno nie ma pieniędzy. Już??? Przecież ma opłacone rachunki, dostaje 500
zł, sam zarabia 1500 podobno, ma robione zakupy (choć ostatnio jakby rzadziej).
przcież nie może zostawić go z grypą i bez pomocy? wiecie - tak naprawdę to w
ogóle by mi to nie przeszkadzało, gdyby mój mąż widział rozdźwięk pomiędzy tym
co robi, a tym jakie "jedynie słuszne" teorie wychowawcze prezentuje.
A już skrajny przypadek mamy u znajomego - tam głównym bohaterem jest syn w
wieku ok. 30, bez skończonych studiów, za ma już na koncie chyba z 5 letnie
dziecko. Ojciec tez pomaga. Udostępnił mu swoje mieszkanie, dał samochód,
załatwił któryś raz z rzędu pracę. Poprzednio syn pracował w zaprzyjaźnionej
firmie, za pensję ponad 4 tys. I np. ciągle miał wpadki pt. nie przyszedł do
pracy w ogóle bo zachlał poprzedniego dnia - i nic - bez telefonu że bierze
urlop, po prostu nie przyszedł bo miał kaca. Ojciec pyta szefa (znajomego), jak
to jest, bo syn się skarży że nie ma na życie, okazuje się, że syn narobił
długów i sporą cześć pensji ściąga mu komornik, do tego wydzwania na komórce
800 zł ponad limit, więc firma tez mu potrąca, że wziął zaliczkę i też się nie
chce rozliczyć itd. To jest facet tego typu, że jak wziął pierwszą pensję to po
prostu calusieńką wydał na ciuchy - bo przecież musi jakoś się do pracy ubrać,
a trudno żeby sobie żałował na garnitur Bossa za 2600, prawda? przecież nie
będzie chodził w byle czym??? dodam, że na dziecko płaci "aż" 400 zł. Do tego
bierze narkotyki, bo mu tak źle na świecie...
Ale są też inni rodzice - rozmawiałam onegdaj o dzieciach z żoną znajomego,
ludzie bardzo zamożni, i ona opowiadała, że ich syn na 2 roku studiów chciał
mieszkać poza domem, ale rodzice powiedzieli, że nie ma żadnego problemu, może
zostać w ich starym mieszkaniu, ale ma się sam utrzymywać i sam sobie na
wszystko zarobić - i to mimo tego, że bez najmniejszego trudu byłoby ich na to
stać, żeby opłacać 2 domy! młodzian się rozmyślił...
Gość portalu: mikka napisała:
> ooo..uwierz ze nie wszedzie!
- Wierzę, skoro tak twierdzisz...
> Przyznam szczerze ze wcale nie bylo mile gdy nauczyciel podbiegal i przeszukiwal ucznia
> czy nie ma sciag no ale przynajmniej kazdy dostal ocene na jaka zasluzyl! Bo porzadki
> nalezy robic juz od malego!
- Oj ja też takich miałem. Miałem na nich sposoby, ale, że było ciężko, to fakt...
To tak jak poker - dobra kamienna twarz była w cenie.
A że uczciwość od małego, to i owszem! - Dziecka też tego nauczę, nie bój się:))
Najwyżej samo wybierze...
Aha - Aż tyle to ja nie ściągałem! - Bez przesady:)
> A szkola od wieeeelu lat
> uczyla cwaniactwa pozwalajac na rozne przekrety,wiec od niej trzeba zaczac.
W tym kraju nie ma dziedziny, której od podstaw nie należałoby "zacząć"! ;-))
> Aha i nie wmawiaj ze cwaniactwo jest uwarunkowane genetycznie,to jest kwestia tylko i
> wylacznie wychowania(takze przez nauczycieli)!!!
- Tak jak kilka postów niżej.
To jest Twoje zdanie, a socjologia jest w tej kwestii bardzo podzielona, tzn. czy tylko
socjalizacja (wychowanie) czy genetyka, a może jedno i drugie... (???)
To jest kwestia nie do roztrzygnięcia, aczkolwiek teoria o socjalizacji jest najbardziej
aprobowalna, choć i inne nie mogą zostać jednoznacznie odrzucone...
A ja, jeśli zechcę mogę być wszak w tej "mniejszości":))
> Zawsze balalam sie konsekwencji i wole zyc ze spokojnym sumieniem.
- Tak jak każdy z nas...
> W ogole to zauwazylam ze Tobie sie podoba oszustwo!Czyz nie?Uwazasz ze nie placenie
> abonamentu,sciaganie jest takie fajne?Bo z tego co widze jestes tym bardzo podajarany i
> probujesz usprawiedliwiac swoje cawniactwo jakimis wadami genetycznymi!
- Nic bardziej mylnego. Za stary jestem...
Jeśli w życiu robię jakieś "przekręty", to tylko z konieczności, a nie dla podniety...
Omijanie prawa, drobne wykroczenia mnie nie rajcują - ani trochę!
Z Twej wypowiedzi (słownictwo typu "podjarany") wnioskuję, iż albo jesteś niedoświadczona
życiowo i masz jeszcze mleko pod nosem, albo nie wiesz w jakim świecie żyjesz...
To nie miała być inwektywa, tak ja to widzę stawiając sprawę jasno.
- Czasem chciałoby się nie kombinować! Czasem jednak trzeba i tu - faktycznie - nic mnie nie
usprawiedliwia, bo o czyste sumienie ciężko jest nam wszystkim.
A przykładów, wybacz, podawać Ci nie będę...
> Dla mnie ton zalosne...ale to tylko moje zdanie...
- I na szczęście tylko Twoje, bo mam ten fart, że nikt o mnie tak nie myśli.
> Z gory zakladasz ze KAZDY szanujacy Polak musial sciagac?Nawet jezeli tak jest
> to nie wiem czy wszyscy sa z tego dumni.Ja nie zaluje ze pare razy zdazylo mi
> sie sciagnac ale jakos nie rozpiera mnie z tego powodu duma,nie rozumiem czy tu
> sie szczycic???Moze mi wytlumaczysz?
Niczego z góry nie zakładam. Statystyczna większośc stanowi o reszcie.
- Demokracja to jeden z najgorszych ustrojów jaki kiedykolwiek wymyślono, poczytaj Platona i
paru innych... :))
A Ty z góry, Droga Mikko zakładasz, iż cieszy mnie nasza narodowa słabość do krętactwa.
Nie cieszy, a smuci. Niejako też popycha w jego stronę...
- O dumie już nie wspomnę. Dlatego tutaj o tym piszę, bom tu anonimowy:)
Zwykła nadinterpretacja z Twej strony.
Ja tylko sprostowałem...
PS. Przepraszam za fragmentaryczne, wyrwane z kontekstu przytoczenie wypowiedzi.
To też z konieczności.
POZDRAWIAM.