Tercet Egzotyczny kontakt


W obronie krzyża

Nie gledz :) Akurat w DFP nie ma znaczenia kto sie kiedy dołączy bo nie
rozgrywamy miedzy sobą meczów. Mam utrudniony kontakt z jenerem i malo czasu.

Tercet Egzotyczny

Herman MKS Mazovia
Przemo FC Bydgoszcz
jener ?????

Zrobie lige i ci dam do niej numer



Jacek Kijewski <ja@sail-ho.plw
<news:Pine.LNX.4.21.0212110123420.25153-100000@goldenhinde.sail-ho.pl
napisał(a):


| Wielbiciele "dmuchawców latawców", "jolki jolki pamiętasz",
| Tercetu Egzotycznego i Papa Dance oczywiście wywodzili się
| wyłącznie z tych, którzy z polskiego się urywali albo którzy
| na lekcjach grali w okręty, prawda?
nie, ale odczuwam, ze wtedy bylo _cos jeszcze_, a obecnie tego
brakuje.


Może to Ty nie umiesz tego dostrzec? Jaka w ogóle jest Twoja znajomość
pokolenia  dzisiejszych  gimnazjalistów? Licealistów? Studentów 1. czy
2. roku? Bo ja ich trochę wokół siebie mam. Mój brat jest prawie
11 lat młodszy ode mnie. Owszem słucha badziewia zwanego nu-tone,
jakiegoś Eminema i innych takich. Ale pożycza też moje płyty, na każdą
imprezę bierze Dire Straits, lubi niektóre płyty King Crimson...
jeśli tylko przy muzyce będziemy.

Podobnie z czytaniem - czasem ludzie o 3-6 lat ode mnie młodsi
zaskakują  mnie szerokością zainteresowań literackich, filozoficznych,
swoimi przemyśleniami w tej dziedzinie...

Ale nie oczekuj od ludzi, dla których stan wojenny to nawet nie
brak Teleranka w pewien grudniowy poranek i "czołgi" na ulicach,
że zaczną się roztkliwiać przy Kaczmarskim. Prosty przykład
różnicy doświadczeń: Wczoraj byłem akurat u przyjaciółki, starsza
ode mnie o głupie 3 lata, w radio jakiś kawałek G n' R. Dla mnie
to skojarzenie z pierwszymi dyskotekami w podstawówce, dla niej
to była już połowa liceum i troszkę inna percepcja wspomnienia,
inna percepcja...


Przyklad: lata 80-te. Ksiazka o tematyce zeglarskiej. Naklad: 40-60
tysiecy sztuk. Co z tego, ze odgornie itd? Sprzedawal sie. Nie szedl
na przemial (fakt, byly tez ksiazki, co szly).


Ile  z  nich było przeczytane? Ile wysłano do księgarń MPiK w bratnich
demoludach (nawet nie wiesz, jak tanio można było kupić polską i
światową literaturę w polskich wydaniach w Moskwie - często był to
jedyny kontakt ze światową literaturą dla inteligencji ZSRS, więc
wielu  z  nich  nauczyło się polskiego), jakie były ceny tych książek?
Dziś nad zakupem każdej książki trzeba się zastanowić (ta? inna?
żadna z nich?), a za PRL mój dziadek kupował mnóstwo rzeczy, które
go średnio interesowały. Do niektórych nawet pewnie nie zaglądał.



super_maruda napisa?a:

> A o jaki "kontakt" tutaj idzie? Fizyczny?

Nic z tych "rzeczy"! Slyszalem, ze ostatnio w jego knajpie wysepowal Tercet
Egzotyczny ... do kotleta. Ciekaw jestem jak wypadli?



Przeklina, nie slucha pani, nie potrafi sie
> skupic na zajeciach,i ciagle sie wyglupia. Nie jest agresywny i
> nikogo nie bije, po prostu tak glupkowato sie zachowuje.

Czyli właściwie nic złego nie robi. No, najgorsze to przeklinanie,
ale jeśli Wy w domu nie przeklinacie i nie będziecie na przekleństwa
zwracali uwagi, dziecko i tak się nauczy, że kląć nie wolno. Zresztą
pewno i tak wie i dlatego robi to na złość pani. Jeśli nie jest
agresywny i zły dla kolegów, to wszystko w porządku. Jego zachowanie
dowodzi, że dobrze czuje się w przedszkolu i że ma fantazję. Zawsze
to lepiej, niż gdyby miał być jakąś szarą niemotą. Z wiekiem głupota
przechodzi, a fantazja zostaje.
Ponad 16 lat prowadzę zajęcia ze studentami. Miewałam takich
błazenków, zazwyczaj zdarzał się jeden na roku, czasem była to grupa
3-4. Miałam rok, na którym była Banda Czworga i Tercet Egzotyczny,
tak nazywali ich wykładowcy. Zwykle takimi błazenkami byli
inteligentniejsi studenci, którzy mieli po prostu więcej fantazji i
pomysłów. W duchu kibicowałam im nawet wtedy, kiedy mieli jakieś
kłopoty z władzami wyższymi, chociaż niestety nie mogłam ujawniać
tego wprost. Z wieloma błazenkami mam dziś kontakt - wyrośli na
ludzi, szanowanych obywateli małych (zwykle) miasteczek, często
całkiem statecznych nauczycieli. Może dawna fantazja pozwoli im na
nieco kreatywości (patrz wątek o homeschooling). Wiem, że studenci
to inny wiek, niż przedszkole, ale sądzę, że mechanizm podobny. W
końcu przedszkole to nie szkoła i niech się dzieciak powygłupia, jak
ma fantazję. Jak pani nie ma, to jej strata.




On Wed, 11 Dec 2002, Konrad Brywczyński wrote:
| Wielbiciele "dmuchawców latawców", "jolki jolki pamiętasz",
| Tercetu Egzotycznego i Papa Dance oczywiście wywodzili się
| wyłącznie z tych, którzy z polskiego się urywali albo którzy
| na lekcjach grali w okręty, prawda?
| nie, ale odczuwam, ze wtedy bylo _cos jeszcze_, a obecnie tego
| brakuje.

Może to Ty nie umiesz tego dostrzec? Jaka w ogóle jest Twoja znajomość
pokolenia  dzisiejszych  gimnazjalistów? Licealistów? Studentów 1. czy
2. roku? Bo ja ich trochę wokół siebie mam. Mój brat jest prawie
11 lat młodszy ode mnie. Owszem słucha badziewia zwanego nu-tone,


Przebijam, moj jest mlodszy lat 16, i co z tego? A malolatow i malolat
wokol siebie mam niepokojaco duzo. I stad takie wrazenie (nie, nie
pewnosc, nie bede sie upieral i w ogole) u mnie powstalo.


| Przyklad: lata 80-te. Ksiazka o tematyce zeglarskiej. Naklad: 40-60
| tysiecy sztuk. Co z tego, ze odgornie itd? Sprzedawal sie. Nie szedl
| na przemial (fakt, byly tez ksiazki, co szly).

Ile  z  nich było przeczytane? Ile wysłano do księgarń MPiK w bratnich


Zakladam, ze wiekszosc. Specjalnie nie pisalem o literaturze z kanonu
lektur obowiazkowych, czy tez ksiazkach Lenina. Z tych nakladow do dzis
nie da sie kupic praktycznie nic. Zdobadz mi serie Hornblowera dajmy na
to. Albo "Cisze i sztormy" Urbanczyka. Albo "Moje Penduicki" Tabarlyego.

Literatura na poziomie srednio-wyzszym, po prostu podroznicza, czasem z
drugim dnem, ale po prostu dobrze napisana. Z tych nakladow nie znajdziesz
dzis nic. A akurat te rzeczy sledze - te tytuly nie szly na
przemial. Nawet, jak wyslano do demoludow cos, to i tak zostaje
gigantyczna liczba ksiazek sprzedanych na naszym rynku.


demoludach (nawet nie wiesz, jak tanio można było kupić polską i
światową literaturę w polskich wydaniach w Moskwie - często był to
jedyny kontakt ze światową literaturą dla inteligencji ZSRS, więc
wielu  z  nich  nauczyło się polskiego), jakie były ceny tych książek?
Dziś nad zakupem każdej książki trzeba się zastanowić (ta? inna?
żadna z nich?), a za PRL mój dziadek kupował mnóstwo rzeczy, które
go średnio interesowały. Do niektórych nawet pewnie nie zaglądał.


No, nie gadaj, ze 20-30 zl dla osoby interesujacej sie zeglarstwem (a wiec
niejako nie menela spod budki z piwem.... choc z tym roznie bywa ostatnio,
wiec zastrzezmy: przynajmniej nie biednego menela) to jakas
megabariera. Drozsze ksiazki beletrystyczne nie przekraczaja 40 zl. Tak
przy okazji: ilu z nas kupilo w mijajacym roku wiecej niz 4 ksiazki (z
wylaczeniem technicznych i poradnikow)? Hm, ja nawet, nieco sie wstydzac,
przyznam, ze w tym to spokojnie kupilem wiecej, ale rok czy dwa temu to
bym sie musial zastanowic.

Laze od wydawnictwa do wydawnictwa, rozmawiam, pytam. Kazdy mowi, ze w
kazdej prawie dziedzinie tak sie stalo i oni nie rozumieja, czemu. Ze dzis
naklad 2000 sztuk jakiejs dobrej ksiazki to cos, czym sie mozna potem
latami chwalic, tak jak dawniej sto czy dwiescie tysiecy. Wyjatek to
jedynie poradniki typu "usmiechaj sie do ludzi. W poniedzialki odwiedz
mechanika", jakies ludlumy, ale to tez nie, ogolnie literatura malo
ambitna - no i to, co modne (np. ostatnio Lord of the rings w roznych
wydaniach i tlumaczeniach - przy okazji pietno dla biblioteki, bo tam byl
tylko Lozinski).

Ogolna opinia jest taka, ze cos, co dawniej bylo niejako oczywiste: ze sie
czytalo ksiazki: dzis wymaga reklamy, promowania itd. Poniewaz malo kogo
na to stac, to nie promuja i jest, jak jest. Troche szkoda, bo Wydawnictwo
Morskie, zanim padlo, oferowalo 1500 tytulow. Dzis najwieksza taka oferta
w najwiekszym wydawnictwie oferujacym takie ksiazki nie przekracza 20-30.

No, ale doszlo jakies 50 kanalow w TV, a ludzie miewaja tyle samo albo i
mniej czasu.