Teoria rozwoju moralnego


W obronie krzyża

Cytat:

Stwierdzeń o deszczu kwasu i ognia zsyłanego przez kogokolwiek mi nie imputuj (o USA nic tutaj nie pisałem:P).
Ja jedynie próbuję podważyć istnienie czegoś takiego jak moralność i dobro na tych samych zasadach na których obala się istnienie bogów i mam nadzieję, że zdołacie udowodnić mi, że racji nie mam.

Pojęcia dobra i moralności pojawiły się już w starozytności i nie były związane z religią gdyż jak wiadomo bogowie greccy nie byli bynajmniej przykładem cnót. Różne były definicje dobra i tego co moralne a co nie ale kilka z nich weszło w kanon kultury europejskiej a następnie zostało zaadaptowane przez m. in. chrześcijan kiedy ci tworzyli w IV wieku naszej ery podstawy swojej wiary. Co do Żydów, od których religia chrześcijańska zapożyczyła cały Stary Testament wzorowali się oni na eposach mezopotamskich. Nie jest więc tak, że zasady moralne zawarte w tych religiach pochodzą od Boga. Są one efektem spisania prwa danych wspólnot wytworzonych w ramach rozwoju życia społecznego.

Cytat:

A kto im powiedział co jest dobre a co złe?

Przeczytaj jeszcze raz co napisał Helios i odpowiedz sobie sam.

Cytat:


Tyle, że takie badania nie dowodzą istnienia tych praw i ich słuszności w senie globalnym. Załóżmy, że 90% ludzi na świecie wierzy w istnienie boga (dowolnego ale o pewnych cechach wspólnych) to to wcale nie dowodzi, że istota boska jakakolwiek istnieje i nawet skłania do odrzucenia możliwości istnienia (sam to stwierdziłeś).

twój tok rozumowania jest poniekąd prawidłowy. Ciężko jest zdefiniowac słowo "słusznośc". Wydaje mi się, że za słuszne i dobre prawa można uznac te, które są funkcjonalne dla systemu jakim jest społeczeństwo. Jednostka powiązana jest siecią więzi z innym jednostkami i normy moralne tak jak niepisane zasady obyczaju przekazywane z pokolenia na pokolenie mają służyc pewnemu wciśnięciu tej jednostki w "kulturowy szablon". Jednostki, które wychodzą poza ten szablon są izolowane w społeczeństwie w formalny bądź nieformalny sposób. Można oczywiście założyc, że niektóre z tych norm są niesłuszne, przecież zmieniają się one na przestrzeni dziejów i to co kiedyś było zakazane teraz jest dozwolone i na odwrót. Jednak w określonym cenzusie czasowym możemy mówic o pewnym "kanonie" przyjmowanym przez znakomitą częśc społeczeństwa, i to jest chyba kategoria słuszności bądź niesłuszności danej zasady moralnej.

BTW to jest teoria, którą ukułem przed chwilą. Wymaga dopracowania ale mam nadzieję, że ktoś zrozumie o co mi chodzi ;p



Piszecie tu o materializmie i duchowości. W tym momencie nasunęła mi się freudowska teoria "id, ego i superego", gdzie id to ta nasz cząstka , która kieruje się przyjemnościami, czemu zaś stara się przeciwdziałać superego, będące nijako zbiorem wartości moralnych, zawierające ideały wynikające z danej społeczności, może to być społeczność katolicka np.Superego dąży do doskonałości.Pomiędzy nimi jest ego. Ego, które stara się godzić id i superego, które podporządkowane jest zasadzie rzeczywistości.Ego decyduje o przystąpieniu do działania, decyduje, które popędy i w jaki sposób zostaną zaspokojone, oraz o tym które życzenia zostaną wyparte.
Kazimierz pisze, cyt:"duchowość, to logiczne, racjonalne, myślenie człowieka , to jego świadomość, i "jest funkcją mózgu" i bez materii nic nie może istnieć i nie istnieje.
Mnie się wydaje, że ta duchowość, to z jednej strony superego, z drugiej zaś id i nie bez znaczenia pozostaje ego, które nie należy wprawdzie utożsamiać z sumieniem, ale jest takim regulatorem pomiędzy id i superego.
Tu, jeśli prawidłowo podążyłem tokiem Waszego rozumowania, to myślę, że naszą duchowość kształtują i rodzice i środowisko, i potem szkoła i wiele innych czynników.
Jeżeli w duchowości zobaczymy, jak pisze Kazimierz, sens życia, to musimy, moim zdaniem przyjąć ją, tę duchowość z całym jej inwentarzem, to znaczy z tym, co ją kształtuje, a więc, jak pisze Ostatek, cyt:"racjonalne połączenie duchowej i materialnej drogi sensu życia" a także w porozumienie nauki i duchowości.
Inaczej mówiąc, rozwój osobniczy wynikający z uwarunkowań środowiskowych, własne doświadczenia, poznane nam zasady -co wolno, a czego nie wolno- czyli id, ego i superego.
Krótko mówiąc i duchowość i wpływająca na nią materia, a także, a może przede wszystkim, nauka pozostają ze sobą w spójnym związku.



Piszę, że dywagujesz na temat stanu psychicznego Adama i Ewy, co jest bajaniem. Bo nie ma danych. Albo pisanie o tym, czy wiedzieli, czy nie, i czy to było warte grzechu.
Wiedzieli, co dobre, a co złe, bo bez tej wiedzy drzewo poznania dobra i zła bez sensu ideą. Ale poznanie, oj, to co innego.

A poznanie [hebr. bardzo wieloznaczne, ale na pewno nie z naszym sensie znać jada`] to znaczy wejście w rdzeń, w istotę, w stanowienie.

I jeszcze jedno: odnajduję tu chyba wiarę w nieustanny postęp ludzkości, zwłaszcza psychiczny i moralny. Oj, nie wiem, czy to poprawne. Dlaczego to nasze moralne i psychiczne przeżycia miałyby być jakościowo/ilościowo itp. lepsze od np. pokolenia Sokratesa czy Minosa z Krety?

"Wierzenie w postęp ludzkości ku coraz wyższym, lepszym stanom, jest jednym z najszkodliwszych zabobonów, jakie odziedziczyliśmy po XIX wieku. Jego treśc jest mniej więcej następująca: człowiek jest w sowjej istocie stworzeniem postępowym, to jest staje się, jako gatunek, coraz lepszy, coraz doskonalszy. Owo doskonalenie występuje we wszystkich dziedzinach. Na płaszczyźnie poglądu człowiek przechodzi od zabobonu do nauki. W nauce idzie do coraz większej wiedzy, w technice opanowuje coraz lepiej świat. W moralności staje się coraz lepszy. W polityce wynajduje coraz doskonalsze formy rządów. W sztuce tworzy arcydzieła coraz doskonalsze. Tylko w religii nie ma postępu, bo ona jest zabobonem, który postęp skutecznie eliminuje. A skoro postęp daje tak wspaniałe wyniki, pierwszym i najświętszym obowiązkiem jest służenie postępowi ludzkości, któremu należy wszystko i wszystkich podporządkować.

Ten pogląd jest dziś odrzucany przez przytłaczającą większość ludzi wykształconych w cywilizowanych krajach. Lepsze poznanie założeń wiary w postęp i doświadczenia nabyte przez ludzkość w ciągu XX wieku wykazały jasno, że jest ona prostym zabobonem.

Zaczynając od pierwszej sprawy, wiara w postęp pochodząca z czasów oświecenia, (kiedy była jeszcze zupełnie bezpodstawna) otrzymała wsparcie ze strony teorii ewolucji Darwina oraz ze strony rozwoju nauk nowoczesnych i techniki. Zoologia wykazała, że w świecie zwierząt istnieje stały postęp. To twierdzenie przeniesiono na dzieje ludzkości. Tak jak ssaki były w świecie zwierząt postępem w stosunku do ptaków, podobnie człowiek nowoczesny jest postępem w porównaniu do starożytnego i średniowiecznego.

Ale to przeniesienie kategorii biologicznych na naszą historię jest najzupełniej bezpodstawne, choćby dlatego, że mamy do czynienia z bardzo krótkim okresem czasu. Naprawdę dobrze znamy tylko trzy tysiące lat, około stu pokoleń. Mówić o postępie w ciągu tej biologicznej sekundy jest zabobonem.

Zarazem lepsze poznanie dziejów kultury pozwoliło stwierdzić, że postęp w tej dziedzinie jest raczej wyjątkiem, że przejawia się tylko w stosunkowo krótkich okresach i tylko w niektórych składnikach kultury. Prawdą jest mianowicie, że mieliśmy, począwszy od XVII wieku, wspaniały rozwój nauk przyrodniczych i opartych na technologii. Ale nie ma w dziejach, o ile wiadomo, postępu moralnego ludzkości. Dokładniej mówiąc, w ramach jednego okresu, jednej cywilizacji, mamy często postęp. Na przykład oczywisty jest postęp w starożytnym Egipcie od czasów panowania Hyksosów do XVIII dynastii. Ale po postępie moralnym następuje z reguły cofnięcie się. Aby zostać na przykładzie Egiptu, stanowisko kobiety było w Nowym Państwie lepsze, niż jest obecnie w Szwajcarii. Otóż w tym samym Egipcie panuje dziś islam, według którego kobieta ponoć nie ma nawet duszy. Nazywać to postępem – wolne żarty.

Skądinąd przeżyliśmy w XX wieku zbrodnie na olbrzymią skalę w okrutnych obozach niemieckich i rosyjskich. Mówić o stałym postępie moralnym ludzkości jest więc zabobonem.

Kiedy się zapytamy, czy malarz nowoczesny, dlatego że dysponuje lepszymi technikami, jest lepszym malarzem niż Michał Anioł, albo Frege większym logikiem niż Diodor z Kronos, odpowiedź brzmi, że nie wiemy. Nie jest w każdym razie oczywiste, by zaszedł pod tym względem – jeśli chodzi o rzeczy istotne – jakikolwiek postęp."

I to trzeba wg mnie brać pod uwagę, kiedy zapytujemy się o psychikę, duhoiwość, morale Adama i Ewy czy kogokolwiek ze starożytnych, biblijnych postaci. I rzec uczciwie: nie wiemy.