W obronie krzyża
Ludzki nos potrafi wykryć woń niebezpieczeństwa. Do tej pory naukowcy myśleli, że sztuka ta udaje się wyłącznie zwierzętom, najwyraźniej to jednak nieprawda...
Badacze wybrali 12 ochotników, którzy początkowo nie umieli odróżnić od siebie dwóch bardzo podobnych trawiastych zapachów. Nauczyli się tego, gdy w momencie pojawienia się jednego z nich byli konsekwentnie rażeni prądem. Jak widać, doświadczenie jest w stanie wyostrzyć zmysły, by pomóc uniknąć kary, zagrożenia itp.
Co więcej, akademicy z Northwestern University twierdzą, że osoby ze słabiej wykształconą umiejętnością odróżniania sygnałów ważnych od nieistotnych częściej cierpią na zaburzenia charakteryzujące się wzmożonym lękiem i czujnością, np. na zaburzenie obsesyjno-kompulsywne (nerwicę natręctw). Wiedząc to, można odpowiednio zaplanować terapię.
To ewolucyjne. Tego typu wrażliwość pozwala wyłapać z oceanu informacji dochodzących z otoczenia coś, co pozwala nam przeżyć. Ostrzega, że to może być coś niebezpiecznego i powinniśmy zwrócić na to uwagę. Zdolność odróżnienia wskazówek istotnych biologicznie, np. zapachu 175-kg lwa od woni 3-kg kota, maksymalizuje reakcję "wyczulenia" organizmu, a minimalizuje nadmierną czujność oraz zachowania impulsywne - wyjaśnia dr Wen Li.
W opisanym eksperymencie wolontariusze umieli odróżnić dwa testowe zapachy tylko wtedy, gdy w jego schemacie uwzględniano lekkie porażanie prądem. Badanie rezonansem magnetycznym ujawniło, że gdy dana osoba nauczyła się kojarzyć określoną woń z szokiem elektrycznym, zmianie ulegała aktywność neuronów kory węchowej.
Źródło: Kopalnia Wiedzy
no moment- ale gdzie tu sa bajki?
czyli ze w zakładach karnych nie istnial projekt gdzie w USA więzniowie mieli szkolić psy? i ze niby nie było widac żadnych popraw w ich zachowaniu?
I wizyty psów w domach starców? Chociażby te w Krakowie, istniejące już od wielu lat - to tez bajka? - niby ze nie przynosza żadny chplusów?
Chyba reprezentujemy inne szkoły - ja mam bardzo technologiczne podejście do zwierząt - zjadam je, i używam w pracy, zarabiam tez na nich. I tak samo jak jazde konna można sklasyfikować na wielu płaszczyznach, tak samo pracę z psami.
Ale wracając do tematu:
rozumiem ze uwazasz, ze nie ma znaczenia, czy pies bedzie miał wysoki/niski próg pobudliwości i wysoki/ niski próg hamowania?
Rozumiem ze sprowadza sie to do tego, że
nie ma znaczenia jaka rasę wykożystamy w dogoterapii,
i np. owczarek niemiecki z linii uzytkowej, o bardzo wysokim popędzie terytorialnym i łupu - który nerwowo reaguje na każde oddalenie się dziecka z grupy, będzie tak samo nadawał się do tej pracy jak ślamazarny pies kanapowy, który nie odczówa az takiej potrzeby pilnowania i obrony stada jak w/w owczarek?
Rozumiem że terier irlandzki , albo niemiecki - który jest psem z natury o zapalniku bomby, i reakcjach równie "wystrzałowych" będzie się nadawał tak samo wyśmienicie do tej pracy - jak np. lab z linii eksterierowej, którego przodkowie od kilku pokoleń tylko biegają w ringu?
Czyli np. ratler- o niskim progu bólu będzie idealny jak np. berneńczyk w tej pracy? który ma baaaardzo wysoki próg reakcji...
Czyli bez względu jakie są predyspozycje rasowe ( a co za tym idzie progi bólu i hamowania) kazdego psa mozna uczynić terapeutą?
I jeszcze jedno moje pytanie: czym w końcu ma byc terapia ze zwierzęciem? (psem, koniem, kotem, królikiem, świnką) i czemu ma ona służyć?
Czy tylko ludziom skrzwdzonym przez genetykę? czy może tez ludziom zdrowym mającym problemy natury psychologicznej? czy tylko dziecko na wózku może kozystać z tej formy terapi? czy może dziecko z zespołem Downa już nie?
To jest moje poważne pytanie a nie złośliwośc - dla kogo jest terapia ze zwierzęciem przeznaczona?
Bo dotychczas mi się wydawało, że terapia ze zwierzęciem ma wspomagać program terapii wytyczonej przez lekarza, i można ja dostosować nawet do dziecka z zaburzeniami socjalnymi.
dnia Pon 16:38, 03 Maj 2010, w całości zmieniany 2 razy